Twarde "nie" Francji dla polskiej taktyki na zbliżający się szczyt przyszło w najgorszym możliwym momencie. Właśnie zaczęła się ostatnia runda w negocjacjach przed rozpoczynającym się 21 czerwca unijnym szczytem. Polska chce ponownego otwarcia dyskusji nad mechanizmem podejmowania decyzji w Radzie Unii Europejskiej. Nadzieje na francuskie wsparcie dawała poniedziałkowa wypowiedź szefa francuskiej dyplomacji.

"Zamierzamy spróbować zrozumieć pozycję Polski" - mówił Jean-Pierre Jouyet. Mogło to oznaczać, że Francja zmienia swoje stanowisko i być może poprze starania naszego rządu w Brukseli. To w praktyce oznaczałoby, że mandat na konferencję międzyrządową nie zostałby zawetowany. Przyniosłoby też sukces niemieckiej prezydencji, o co bardzo zabiega kanclerz Angela Merkel.

To właśnie z wypowiedzią Jouyeta wiązano zaostrzenie języka Jarosława Kaczyńskiego. "Premier obserwuje od lat scenę polityczną i dobrze wie, że Francuzi nie są zbyt wyrywni" - dystansuje się od tego eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Dodaje, że ani on, ani żaden poważny polityk nie wierzył w zmianę francuskiego stanowiska, zbliżonego do niemieckiego "nie" dla dyskutowania o pierwiastku.

Także szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Zalewski podkreślał, że ze słowami Jouyeta "nie należy wiązać zbyt daleko idących nadziei". Jeśli jednak rząd miał nadzieję na przychylność Francuzów, pogrzebał je wczoraj sam Nicolas Sarkozy. I to zanim jeszcze przyjechał do Warszawy.

"Pierwiastek? Nie zgadzam się z tym" - powiedział twardo w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Podkreślił, że rozumiałby stanowisko Polski, gdyby była małym krajem. "Wówczas w grę wchodziłaby wasza tożsamość" - zaznaczył.

Dodał jednak, że Polska jest "krajem wielkim" i musi "współgrać z innymi wielkimi krajami Europy". "Polska nie może blokować UE, bo z bycia wielkim krajem wynikają nie tylko korzyści" - zaznaczył Sarkozy.

"Słowa, że jesteśmy wielkim krajem to prawda, ale mówiąc poważnie proponowane przez nas rozwiązanie jest korzystne nie tyle dla Polski, co dla całej Unii Europejskiej" - twierdzi wiceszef Parlamentu Europejskiego i rzecznik PiS Adam Bielan. Zaznacza, że w nieoficjalnych rozmowach przyznają to również doradcy Sarkozy’ego.

Reklama

Szef Komisji Spraw Zagranicznych europarlamentu Jacek Saryusz-Wolski uważa natomiast, że słowa prezydenta Francji nie są sprzeczne z tym, co mówił Jouyet. "Dla mnie te dwie wypowiedzi są komplementarne" - mówi DZIENNIKOWI. Podkreśla, że na tym etapie negocjacji nie chodzi o popieranie pierwiastka, a jedynie zgodę na ponowne otwarcie negocjacji w sprawie systemu podejmowania decyzji w UE.

Co innego mówi szef PO Donald Tusk, który jest wyraźnie zawiedziony wypowiedzią Sarkozy'ego. Lider Platformy Obywatelskiej w Radio Zet powiedział, że wizyta prezydenta Francji "dawała nadzieję, że zamiast muru obojętności pojawia się istotny polityk europejski, który mówi spokojnie, by zobaczyć, o co Polsce chodzi".

Wiceszef PO Bronisław Komorowski w słowach Sarkozy'ego doszukuje się dowodu na fiasko taktyki polskiego rządu. "Rząd musi przemyśleć strategię, bo taktyka napinania mięśni może prowadzić do poważnych komplikacji" - uważa wicemarszałek Sejmu.

Jarosław Kaczyński ma dziś tłumaczyć Sarkozy'emu, że w sprawie nowego porządku w Unii Europejskiej najgorszy jest pośpiech. W wywiadzie dla hiszpańskiego "El Pais" premier mówił, że to właśnie przez to powstał ułomny traktat konstytucyjny, któremu "nie" powiedzieli w referendum m.in. Francuzi. "Obawiamy się, że błędy powtórzą się, bo wszystkim znowu się śpieszy" - podkreśla Kaczyński.