Powołanie komisji, która ma się zająć wybranymi tematami poruszanymi już przez orlenowską komisję śledczą, to pomysł LPR, ale zaakceptowany również przez premiera. Choć komisja ma badać spółkę Dochnala, to z wypowiedzi Romana Giertycha wynika, że bardziej będą ją interesowali politycy lewicy i środowisko Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej".
Szef LPR podczas wczorajszej konferencji prasowej mówił, że powiązania firmy Larchmont Capital, która pośredniczyła w prywatyzacji Polskich Hut Stali, sięgały do Pałacu Prezydenckiego i obejmowały osoby związane z Leszkiem Millerem.
"Chcemy pokazać, gdzie były korzenie układu politycznego, który rządził Polską przez lata" - tłumaczy Giertych. I już zapowiada, że sprawa zatoczy szerszy krąg.
Na konferencji prasowej znów pojawił się temat korespondencji Dochnala z dziennikarką "Gazety Wyborczej" Dominiką Wielowieyską. Ta uważa, że w jej kontaktach z lobbystą nie było niczego nagannego, a LPR chce je wykorzystać jako "zasłonę dymną" dla informacji o nieprawidłowościach finansowych w Lidze.
Giertych nie wyklucza, że komisja zajmie się też informacjami o kontach w Szwajcarii i Lichtensteinie. "Ujawnienie faktu posiadania kont w Szwajcarii przez osoby ze świecznika politycznego byłoby ważnym elementem pokazującym, w jaki sposób robiona była w Polsce prywatyzacja" - stwierdził szef LPR.
Kwestia powołania nowej komisji śledczej jest efektem ustaleń wewnątrzkoalicyjnych. Jak dowiedział się DZIENNIK, nie zasiądą w niej przedstawiciele opozycji. "Wchodząc w jej skład, Platforma Obywatelska głęboko by się skompromitowała" - twierdzi Konstanty Miodowicz, który był członkiem orlenowskiej komisji.
Przewodnictwo komisji przypadnie politykowi PiS, ale jeszcze nie zapadła decyzja, kto nim będzie. Z ramienia LPR w komisji zasiądzie Wojciech Wierzejski.