"Jak premier zażąda tej dymisji, to mu ją przedstawię" - powiedział Roman Giertych. Uściślił, że w zasadzie zrobią to jego współpracownicy, którym przekazał dokument przed pójściem na urlop.

"Wczoraj posprzątałem swoje biurko w gabinecie ministra edukacji, ponieważ udaję się na urlop, ale także dlatego, że sądzę, że na 99 proc. nie wrócę już po urlopie do ministerstwa" - dodał.

Wynika z tego, że Roman Giertych pożegnał się już z rządowymi posadami. Zapytany, dlaczego tak wcześnie spisuje koalicję na straty, odpowiedział, że - jego zdaniem - Jarosław Kaczyński szuka pretekstu do przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych i dąży do jak najszybszego oddania władzy.



Giertych potwierdził więc dzisiejsze doniesienia DZIENNIKA. Gazeta napisała, że w PiS zapadła już decyzja o zerwaniu koalicji. Premier wysłał bowiem do LPR i Samoobrony list z warunkami przetrwania rządu. Na odpowiedź dał koalicjantom jedynie półtora tygodnia. Koalicjanci nie zdążą z odpowiedzią, bo Roman Giertych jedzie dziś na urlop, a Samoobrona chce mieć więcej czasu do namysłu - zapowiedziała, że da odpowiedź dopiero w sierpniu.

"Nie byłoby przeszkód, gdyby była realna potrzeba dogadania się co do tych warunków, ale jest poszukiwanie pretekstu do zerwania koalicji" - uważa Giertych.

DZIENNIK napisał dziś również, że PiS planuje zwołać radę polityczną na 28 lipca. To wtedy miałaby zapaść ostateczna deycja o zerwaniu koalicji. Już 30 lipca prezydent ma podpisać dymisję Giertycha. Skąd ten pośpiech? Bo 2 sierpnia na urlop wyjeżdża premier Jarosław Kaczyński. Po wakacjach PiS i PO mają ustalić termin nowych wyborów.