Podczas przemówienia premiera Donalda Tuska w czasie zjazdu związkowcy kilkakrotnie gwizdali. Gwizdy i okrzyki działaczy "S" było też słychać wcześniej, kiedy przewodniczący "Solidarności" Janusz Śniadek oficjalnie powitał szefa rządu, a także, gdy Tusk wraz z prezydentem Bronisławem Komorowskim opuszczał obrady.

Reklama

"Jeśli gospodarze zapraszają kogoś do swojego domu to powinni zapewnić takie przyjęcie, którego nie powinni się wstydzić, a nie gwizdać i krzyczeć" - powiedział PAP Borusewicz.

Oceniając wystąpienie Henryki Krzywonos-Strycharskiej, która nieoczekiwanie zabrała głos po tym, gdy skończył mówić lider PiS Jarosław Kaczyński marszałek Senatu powiedział, że zareagowała tak "bo jeden z głosów nie był do końca zgodny z rzeczywistością". "Dobrze, że wystąpiła, ale za długo też mówiła" - dodał.

"Solidarność jest propisowska i to wyraźnie. Przemówienie (Jarosława Kaczyńskiego) nie było przemówieniem łagodzącym sytuację. Myślałem, że będzie to przemówienie łagodzące" - powiedział Borusewicz.

W innej krótkiej wypowiedzi dla dziennikarzy Borusewicz ocenił, że wystąpienie Kaczyńskiego było "konfrontacyjne".

Reklama