Zdaniem Kaczyńskiego, który udzielił wywiadu "Naszemu Dziennikowi", podział polityczny w Polsce nie przebiega według linii poglądów, ale wzdłuż specyficznie pojętej linii kulturowej.

Reklama

"Obecnie istnieje taki paradygmat <obciach - cool>, <ci w moherach i ci lepsi>. Realia są dużo bardziej skomplikowane. Jeśli chodzi o poparcie grup z mocnymi korzeniami patriotycznymi, czy szerzej - kulturowymi, na pewno z PO nie przegrywamy. Jest odwrotnie. Elektorat Platformy jest w dużej części specyficznym wytworem PRL i transformacji. Ale tym łatwiej mu wmówić, że jest lepszy. On tego potrzebuje" - mówi szef PiS gazecie związanej z ojcem Tadeuszem Rydzykiem.

Co w takim razie planuje PiS? "My będziemy się starać konsolidować różne środowiska prawicowe. Znamienne jest to, że już stowarzyszenia o nazwie "Polska jest najważniejsza" istnieją i jeśli w Polsce jest egzekwowane jakieś prawo, to kolejne takie stowarzyszenie nie powstanie. My chcemy stworzyć szeroki front ze środowisk inteligenckich, prawicowych. Będziemy robili wszystko, aby udowodnić opinii publicznej, że ten obraz, w którym żyje, jest całkowicie oderwany od rzeczywistości" - powiedział Jarosław Kaczyński.

Prezes największej partii opozycyjnej przekonuje, że jego partia "jest na fali wznoszącej".

"W 2005 roku wygraliśmy wybory, uzyskując wynik 27 proc. głosów i trochę ponad trzy miliony wyborców. W 2007 roku przegraliśmy, uzyskując 32 proc. głosów i przeszło pięć milionów wyborców. Przybyło nam o ponad dwie trzecie wyborców" - wylicza.

Kaczyński wie też, dlaczego w sondażach PiS wypada znacznie słabiej od partii Donalda Tuska.

"Przewaga naszych przeciwników oparta została na wielkiej kampanii dezinformacyjnej na szeroką skalę w mediach, przez wmawianie ludziom, że najlepszy okres dla Polski był po 1989 roku, ponieważ wszystkie czynniki społeczne, ekonomiczne znajdowały się na niezwykle wysokim poziomie" - mówi szef PiS.

Kaczyński jednak ma zupełnie inne zdanie: "Był to jednak okres najgorszy w historii ostatnich dwudziestu lat, był zagrożeniem dla demokracji. Niestety, ogromna część społeczeństwa, która nie jest przyzwyczajona do myślenia w kategoriach politycznych, uwierzyła, że tak naprawdę jest. Sytuacja tak absurdalna, że można ją tylko porównać do tej, gdy ktoś, patrząc na milionera z wielkim domem, uwierzył, że to zupełny biedak" - uzasadnił prezes PiS.