Wniosek o odwołanie Grabarczyka zgłosił klub SLD; zdaniem Sojuszu minister jest politycznie odpowiedzialny za chaos, jaki zapanował na kolei po wprowadzeniu nowego rocznego rozkładu jazdy pociągów.

Reklama

W środę za wnioskiem głosowało 192 posłów, przeciw było 229, 3 wstrzymało się od głosu. Do odwołania ministra potrzebne było minimum 231 głosów.

Szef SLD Grzegorz Napieralski podkreślił na konferencji prasowej w Sejmie, że środowe głosowanie przegrał Sojusz, ale przede wszystkim przegrali je Polacy. "Dziś przegrali Polacy, chcący normalności, szczególnie przegrali ci, którzy zaufali PO, która składała obietnice o tej normalności" - zaznaczył Napieralski. Dodał, że premier nie spełnił swoich zapowiedzi, że każdy nieudolny minister, który sobie nie będzie radził w rządzie, zostanie odwołany.

"No widać, że są różne standardy. Minister Zbigniew Ćwiąkalski został odwołany bardzo szybko, kolega partyjny nie. Pytanie (jest) dzisiaj, czy partyjniactwo zwyciężyło nad profesjonalizmem i nad dobrem naszego kraju" - mówił szef SLD.

Przypomniał, że SLD zarzuca Grabarczykowi patologię i niedociągnięcia w zarządzaniu nie tylko na kolei, ale także m.in. na Poczcie Polskiej oraz błędy kadrowe w spółkach podległych resortowi infrastruktury.

"Rozumiem, że układy partyjne wygrywają, ale to dzisiaj oznacza, że nie ma profesjonalnego rządzenia państwem, że premier nie dotrzymał najważniejszej obietnicy, że w Polsce będzie profesjonalnie, a przede wszystkim normalnie" - podkreślił Napieralski. Przyznał, że osobiście bardzo żałuje, iż nie udało się odwołać Grabarczyka. Zaznaczył też, że "jest zszokowany" także tym, że minister infrastruktury tuż po głosowaniu otrzymał bukiet kwiatów. Według szefa SLD, to "bardzo zły sygnał takiej arogancji" i "już wielka przesada".

"Ludzie marzną, nie mogą wejść do pociągu, wchodzą przez okna, stoją w ubikacji, a minister Grabarczyk dostaje kwiaty, żenujące" - mówił Napieralski.

Reklama



Także Wiesław Szczepański, który w imieniu SLD uzasadniał we wtorek wniosek o wotum nieufności wobec Grabarczyka, podkreślił na konferencji prasowej, że na sali sejmowej zwyciężyła arytmetyka, a nie argumenty. Jak dodał w najbliższym czasie Sojusz przedstawi grupę kilkudziesięciu osób z Łodzi, które "z nominacji albo partyjnej, albo koleżeńskiej zajmują najwyższe stanowiska w spółkach podlegających ministrowi Grabarczykowi". "Zapytamy, za jakie zasługi zostali tam mianowani" - dodał Szczepański.

Poseł Sojuszu podczas wtorkowego wystąpienia w Sejmie wręczył premierowi Donaldowi Tuskowi prezent - jak przekonywał - "oryginalny krawat chińskich kolei wysokich prędkości". Szczepański powiedział, że ten krawat, który szef rządu zwrócił mu, zostanie przekazany na aukcję dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Obecny na konferencji lider Sojuszu w Łódzkiem Dariusz Joński, kandydat na prezydenta Łodzi, który w drugiej turze wyborów samorządowych przegrał z kandydatką PO Hanną Zdanowską podkreślił, że mimo iż Grabarczyk także wywodzi się z jego regionu, to od kilku lat w województwie łódzkim nie wybudowano ani kilometra autostrady.

"Pan minister Grabarczyk nie ma czasu na pracę w ministerstwie, dzisiaj nie jest ministrem infrastruktury, jest po prostu ministrem od zatrudniania tylko i wyłącznie znajomych" - zarzucił mu Joński.

W jego odczuciu - jak mówił - Grabarczyk zajmuje się budowaniem nowego obozu politycznego, w którym mogą być i osoby z PO, i z PiS, i z otoczenia b. prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Podkreślił, że jeszcze przed II turą wyborów samorządowych PO obiecywała, iż powstanie zachodnia obwodnica Łodzi, a tuż po II turze wyborcy usłyszeli, że najprawdopodobniej tej obwodnicy nie będzie, gdyż jest na liście rezerwowej. Dodał, że dziś on jest w Warszawie, by rozmawiać m.in. z władzami Sojuszu o utrzymaniu tej ważnej inwestycji dla Łodzi. "Skoro pan minister nie chce pilnować interesów Łodzi, to będą to robili mieszkańcy" - podkreślił.

Na piątek SLD zaplanowała konferencję prasową, na której ma przedstawić program naprawczy dla polskich kolei, m.in. z udziałem Szczepańskiego.