Leszek Miller na blogu w Onecie polemizuje z opinią Waldemara Kuczyńskiego, który stwierdził, że podanie przez rosyjski MAK informacji o zawartości alkoholu we krwi generała Błasika było - jak to nazwał - świństwem. Kuczyi dowodzi, że małe ilości alkoholu są podawane na pokładach samolotów i nie należy robić z tego sensacji.

Reklama

Były premier ma odmienne zdanie na ten temat.

"Gen. Błasik nie był zwykłym pasażerem, ale faktycznym dowódcą TU-154. Przejął dowodzenie i zadokumentował to przy trapie samolotu na lotnisku w Warszawie składając meldunek prezydentowi Kaczyńskiemu o gotowości załogi do wykonania zadania. W ten bezprecedensowy sposób pozbawił kompetencji dowódcę maszyny i w decydującej fazie lotu zasiadł w kokpicie" - pisze Leszek Miller.

Polityk lewicy nie poprzestaje na tym. Twierdzi, że szef sił powietrznych mógł mieć ograniczoną samokontrolę.

"A jeśli tego byłoby mało, to jaki pasażer może przebywać w kabinie pilotów podczas lądowania, w dodatku w skrajnie niekorzystnych warunkach atmosferycznych? Poza tym 0,6 promila, według kodeksu karnego oznacza już stan nietrzeźwości z obniżonym poziomem samokontroli, percepcji i błędną oceną własnych możliwości" - pisze Miller.

Reklama