Donald Tusk, który w swoim expose zapowiadał radykalne reformy, m.in. podwyższenie wieku emerytalnego i zmiany w KRUS, zapewniał, że jest zdeterminowany w ich realizacji, nawet wobec ewentualnego sprzeciwu ludowców. "Gdyby się jednak miało okazać, że nie możemy dalej współrządzić, będę szukał i chyba znajdę argumenty na inne ewentualności, ale na razie ich nie muszę szukać" - mówił szef rządu w programie "Tomasz Lis na żywo".
Jednocześnie premier z sympatią odnosił się do lewej strony części opozycji, głównie w kontekście ubiegłotygodniowej dyskusji w sprawie informacji rządu o współpracy z Unią Europejską. "Co do istoty sprawy mówimy dosyć podobnym językiem. (...) Zarówno Leszek Miller jak i Janusz Palikot mogą być chyba, co niektórych zaskoczy, dość stabilnym sojusznikiem dla obozu rządzącego" - mówił i dodał: "Jeśli politycy tych partii byliby gotowi wesprzeć najtrudniejsze propozycje rządu, to nisko się im pokłonię".
Mimo tego Donald Tusk zapewniał, że wierzy w porozumienie z PSL. Jego zdaniem Waldemar Pawlak nie tyle chce zablokować zaproponowane przez niego zmiany, ile szukać "własnego oblicza i własnej propozycji w tej z grubsza zaakceptowanej" kwestii. "Wydaje mi się, że znajdę argumenty, aby przekonać PSL do zaakceptowania całości propozycji zawartych w exposé" - dodał Tusk.
Szef rządu był też pytany, czy będzie ubiegał się o wysokie unijne stanowiska. Spekuluje się bowiem, że Tusk chciałby zostać następcą szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, z którym ma bardzo dobre kontakty. "Mam zajęcie, które bardzo odpowiada moim aspiracjom, po to wygrywałem wybory, żeby przez następne cztery lata, robić to co, uważam, robię w Polsce nie najgorzej - tak przynajmniej ocenili wyborcy. To jest moja autentyczna obsesja" - zapewniał. Ale dodał, że ewentualne objęcie takiego stanowiska przez Polaka przyniesie nam same korzyści.