"Informacja, że na podstawie miejsca znalezienia ciała określono, że generał Błasik był obecny w kabinie, jest informacją podaną przez Rosjan, natomiast my nie mamy żadnej wiedzy. Skromne dokumenty i dowody, które mamy, dowodzą że go w kabinie nie było - tak twierdzą gazety i jeśli to się potwierdzi, to fundamentalne założenie, zaprezentowane zarówno w rosyjskim raporcie jak i w raporcie komisji Millera, jest nieprawdziwe. To by oznaczało, że fundament się rozsypał, ta główna teza Rosjan brzmiała, że na skutek nacisków dowódcy Sił Powietrznych, i to w stanie spożycia alkoholowego, doszło do lądowania w warunkach, w których samolot nie powinien lądować. Dobrze się stało, że to kłamstwo zostało przekreślone i oddaje się honor polskim żołnierzom, których w ten sposób Rosjanie oczernili, a polskie służby i komisja Millera to oczernienie podtrzymały - mówił na antenie Radia ZET Zbigniew Girzyński z PiS. Wtórował mu Jacek Kurski z Solidarnej Polski.
Jego zdaniem, polscy eksperci powinni jak najszybciej dostać oryginały czarnych skrzynek, wtedy odkryli by dodatkowe okoliczności katastrofy. Zapewnia też, że jego ugrupowanie tak tej sprawy nie zostawi. To, co dotarło do Europy i do świata, zdarzyło się po dziewięciu miesiącach, to był raport Anodiny, który się przebił i zdominował narrację światową w tej sprawie. Teza tego raportu była taka, że pijany generał w pijackim widzie sterroryzował załogę i zmusił ją do lądowania w miejscu, gdzie nie było do tego warunków, roztrzaskał samolot i zabił dużą część polskiej elity państwowej. Jeżeli to, co mówi "Rzeczpospolita" i "Gazeta Polska" jest prawdą, to ta teza wylatuje w powietrze. W związku z tym potrzebne jest nowe otwarcie. Jeżeli polscy eksperci byli w stanie na podstawie kopii doszli do tych nowych rozstrzygnięć, to jakie mieliby szanse, gdyby dysponowali orygniałem. Jeżeli prokuratura wojskowa potwierdzi tę wersję wydarzeń, do Solidarna Polska przedstawi nową inicjatywę - twierdzi europoseł.
Nawet Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota twierdzi, że okoliczności zaczynają być dziwne i trzeba to wszystko wyjaśnić. Zastrzega jednak, że nieobecność generała Błasika w kokpicie wcale nie jest okolicznością łagodzącą dla pilotów. Jeżeli założymy, że gen. Błasika nie było w kokpicie, to wina pilotów jest tym większa, bo bez nacisków zrobili rzecz niewyobrażalną i niezrozumiałą. Po drugie, to że nie było gen. Błasika nie oznacza, że nie było nacisków, naciski można wywierać inaczej, sama atmosfera mogła być formą nacisku, podobnie jak poddenerwowanie głównego pasażera. Takie przesądzanie, że wydarzyło się coś niezwykłego, że należy prowadzić całe śledztwo od nowa, bo jeden zakład odczytał zapis nieco inaczej, jest za daleko idące. Choć te wątpliwości rzeczywiście są dziwne i należy je wyjaśnić - stwierdził.
Z kolei koalicja broni raportu Millera. Stanisław Żelichowski uważa, że fakty ciągle będą wychodzić, bo śledztwo trwa latami. Były minister sprawiedliwości wskazuje nawet, że informacje "Rzeczpospolitej" wcale nie muszą być prawdziwe. A przyczynami katastrofy nie była obecność generała Błasika w kabinie, a pogoda, złamanie procedur i złe prowadzenie samolotu. Krzysztofowi Kwiatkowskiemu wtórował Marek Siwiec. Polityk lewicy przypomina, że do kabiny wchodził szef protokołu dyplomatycznego, Mariusz Kazana. Fakt jest taki, że nie ma żadnej perspektywy zakończenia tego śledztwa, znów był przeciek, znowu wracamy do mgły informacyjnej, w której się tworzy to zamieszanie. Czas, żebyśmy doszli do prawdy niekwestionowanej - mówił eurodeputowany.