Według ekspertów aktywność premiera w mediach to decyzja jego doradców od PR. - Dopóki mieliśmy dwa czy trzy sondaże pokazujące rosnące poparcie PiS-u i spadające PO, dopóty można było argumentować, że to okresowe wahania. Teraz Platforma znajduje się już na równi pochyłej - komentuje dla "Press" Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. marketingu politycznego z Collegium Civitas. - Aktywność medialna premiera ma za zadanie przykryć na przykład wypowiedzi Jarosława Gowina czy innych polityków krytykujących Platformę od środka - uważa Trzeciak.
Z kolei Wojciech Jabłoński, specjalista od marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego, chwali obraną przez premiera strategię. - Poza nim są tylko szare twarze potakiwaczy, ludzi zupełnie nieciekawych. Co najmniej od czasu debaty z Kaczyńskim w 2007 roku Tusk dzierży palmę pierwszeństwa polityka o najbardziej atrakcyjnym języku ciała. Wśród polskich polityków jest on mistrzem, bo większość sobie z tym nie radzi - uważa Jabłoński.
Jednak według Jabłońskiego premier nic sensownego do powiedzenia nie ma. - To, co popełnił u Lisa, czyli przekaz w stylu: "Jest źle, ale Platforma dba, żeby nie było gorzej", delikatnie rzecz ujmując, nie jest ciekawy. To nie jest przekaz, którym się utrzymuje władzę - skomentował Jabłoński.