Adam Hofman starał się udowodnić Monice Olejnik, że to eksperci zespołu Antoniego Macierewicza mają rację. Po jednej stronie mamy profesorów, po drugiej ludzi, którzy zapytani o brzozę mówią, że trzeba zapytać właściciela działki - mówił. Przypomniał, że naukowcy nie zbadali ani wraku ani czarnych skrzynek, bo nie mogli - państwo Tuska abdykowało w tej sprawie i nie zrobiło nic, by odzyskać szczątki samolotu.
Zarzucił też Monice Olejnik, która cały czas pytała go, że jeśli nie było uderzenia w brzozę, to skąd wzięły się bomby na pokładzie Tupolewa i kto odpowiada za śmierć prezydenta, że nie chce mu dokończyć odpowiedzi. Jak idę w kierunku w którym pani nie po drodze, to pani mi inne pytanie zadaje - mówił. Dziennikarka z kolei stwierdziła, że naukowcy Macierewicza opowiadają brednie - nawiązała do wypowiedzi muzykolog na Konferencji Smoleńskiej, która mówiła o tym, jaki dźwięk wydaje brzoza uderzona przez samolot, czy o profesorze Biniendzie, który miażdżył aluminiowe tuleje.
Hofman nie dał się sprowokować i stwierdził, że wierzy ustaleniom poselskiego zespołu, a to co stało się w Smoleńsku nie było wypadkiem, a akcją osób trzecich