Zdaniem europosła Migalskiego, z punktu widzenia Polski, w odrzuconym raporcie ważne były trzy rzeczy: porównanie nazizmu do komunizmu, potępienie tzw. "polskich obozów śmierci" , określenia często spotykanego w prasie zagranicznej oraz uznanie Katynia za ludobójstwo.
Żaden z tych elementów nie zyskał poparcia. Europosłowie, zwłaszcza z Zachodniej Europy, nie przyjęli tego do wiadomości. Uznali , że taki tekst nie może mieć miejsca i wyszedł z tego taki unijny bełkocik, który niczego nie daje Polakom i nie mówi niczego prawdziwego o europejskiej i polskiej historii - powiedział europoseł.
Podkreślił on, że raport miał służyć jako pomoc w nauczaniu historii oraz budowaniu fundamentów postrzegania wspólnej, zjednoczonej Europy. Odrzucenie dokumentu, zdaniem jego autora, świadczy o tym, że integracja europejska jest fasadowa.
Wszyscy dziś mówią o budowaniu zjednoczonej Europy, tylko jeśli się okazuje, że Ci jednoczący się Europejczycy nie są w stanie potępić komunizmu, który dla milionów Europejczyków był najstraszniejszym doświadczeniem, to nie ma co udawać, że budujemy wspólny dom, ponieważ fundamenty są przegniłe, albo ich właściwie nie ma - powiedział Migalski.
Nie można budować Wspólnoty, jakiejkolwiek Wspólnoty bez określenia wartości na których ta Wspólnota ma zostać zbudowana - dodał.
Europoseł Marek Migalski pracował nad raportem ponad rok. Z uwagi na kończącą się już wkrótce kadencję Parlamentu Europejskiego nie planuje on podejmować kolejnej próby przyjęcia podobnego dokumentu.