"Trzymajcie kciuki, choć już wróciłem na tę stronę lustra" - napisał na Facebooku lewicowy polityk. I zamieścił zdjęcia, na którym widać szpitalne łózko, fragment ramienia, a także kroplówki i rurki doprowadzające tlen.
Włodzimierz Cimoszewicz nie ujawnił, co się stało. Nie wiedzą tego także jego dawni koledzy z SLD - podejrzewają zawał.
- Nie komentuję stanu zdrowia pana premiera - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Zbigniew Krzywicki, bliski współpracownik Cimoszewicza i dyrektor jego biura.
Po południu były premier przyznał, że "trochę nieoczekiwanie okazało się, że musi natychmiast poddać się operacji wymiany zastawki serca".
Wszystko przebiegło dobrze. Operowano mnie w szpitalu MSW, gdzie jest światowej klasy zespół. Teraz muszę po prostu dojść do siebie. Ponieważ ludzie pracują tu naprawdę w ogromnym tempie i od tego zależy życie innych, proszę ich nie kłopotać pytaniami - odpisał gazeta.pl Włodzimierz Cimoszewicz.