PAP dotarła do stanowiska polskiego rządu, wysłanego do KE w zeszłym tygodniu w odpowiedzi na zalecenia Komisji związane z sytuacją wokół TK. KE - wydając zalecenia 27 lipca i dając polskiemu rządowi trzy miesiące na ich wdrożenie - uznała, że w Polsce istnieje "systemowe zagrożenie dla państwa prawa". Decyzja KE oznaczała przejście do drugiego etapu procedury ochrony praworządności wszczętej wobec Polski.

Reklama

W odpowiedzi rząd polski podkreślił, że "państwo członkowskie, wobec którego postawiony zostaje zarzut o wysokiej wadze istnienia systemowego zagrożenia praworządności, ma prawo oczekiwać od instytucji formułującej go wypełniania obowiązku zachowania szczególnej staranności i rzetelności".

Polska, licząc na obiektywny i konstruktywny dialog z Komisją Europejską, z żalem odnotowuje, że zasady te nie zostały dochowane w procesie przygotowywania Zalecenia - stwierdzono.

Jak napisano, "w efekcie strona polska nie dostrzega prawnych możliwości realizacji" zaleceń, co wynika w pierwszym rzędzie z faktu, iż "ich wykonanie oznaczałoby naruszenie przez organy państwa obowiązującej konstytucji i ustawodawstwa".

Zalecenie KE jest oparte na nieuprawnionej tezie o zasadniczej roli TK w polskim systemie prawnym w zapewnieniu praworządności w Polsce. Komisja nie bierze pod uwagę, że rozstrzyganie spraw konstytucyjnych zostało w Konstytucji powierzone nie tylko Trybunałowi Konstytucyjnemu, ale także innym podmiotom, których zakres kompetencji i funkcjonowanie nie uległo zmianie, w tym Trybunałowi Stanu i Prezydentowi RP - czytamy w odpowiedzi.

Polski rząd odnotował ponadto w swej odpowiedzi, że część przekazanych zaleceń "straciła znaczenie" po wejściu w życie nowej ustawy o TK z 22 lipca br., na mocy której uporządkowano "nieprawidłowości wynikające z wydawania wadliwych rozstrzygnięć przez Trybunał po 9 marca 2016 r.".

Po wejściu w życie nowej ustawy ogłoszono 21 orzeczeń TK niepublikowanych od 9 marca, gdy TK orzekł o niekonstytucyjności noweli ustawy o Trybunale autorstwa PiS z grudnia 2015 r.; wśród opublikowanych rozstrzygnięć nie znalazł się wyrok z 9 marca.

KE zaleciła w lipcu ogłoszenie i wykonanie tego wyroku oraz zagwarantowanie automatycznego ogłaszania przyszłych wyroków niezależnie od decyzji władzy wykonawczej lub ustawodawczej. Rząd w swej odpowiedzi podkreślił, że po uchyleniu ustawy o TK, do której odnosiła się grudniowa nowelizacja, rozstrzygnięcie Trybunału w tej sprawie stało się bezprzedmiotowe.

W odpowiedzi czytamy też, że automatycznego ogłaszania orzeczeń nie można zapewnić, ponieważ konstytucja tworzy "jedynie materialno-prawny nakaz ogłaszania orzeczeń TK w odpowiednim dzienniku urzędowym"; dopiero ustawa - jak podkreślono - precyzuje zasady i tryb ogłaszania aktów i upoważnia do tego konkretny organ.

Reklama

W nawiązaniu do "negatywnej oceny KE" wobec nowej ustawy o TK rząd uznał, że "Komisja Europejska nie posiada kompetencji traktatowych do oceny zgodności ustaw państw członkowskich z ich konstytucją czy międzynarodowymi standardami". "Problematyka sądownictwa konstytucyjnego nie należy też do kompetencji Unii Europejskiej" - podkreślono.

Według polskiego rządu nowa ustawa o TK bierze pod uwagę "szereg wcześniejszych rekomendacji" zaprezentowanych m.in. przez Komisję Wenecką, które dotyczą braku wszczynania postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów TK na wniosek prezydenta lub ministra sprawiedliwości, obniżenia kworum wymaganego do orzekania w pełnym składzie do co najmniej 11 sędziów, wprowadzenia "szeregu istotnych wyjątków" od zasady wyznaczania rozpraw zgodnie z kolejnością wpływu spraw, wprowadzenia zwykłej większości głosów przy podejmowaniu decyzji oraz skrócenia terminu przeprowadzenia rozprawy do 30 dni od dnia doręczenia zawiadomienia o jej terminie.

Rząd, odnosząc się do zarzutów KE dotyczących "systemowego zagrożenia praworządności" i "uniemożliwianie TK zapewniania skutecznej zgodności prawa z konstytucją", ocenił, iż Komisja w swych zaleceniach "nie wykazała, w jaki sposób uniemożliwia się TK zapewnienie skutecznej kontroli zgodności prawa z konstytucją".

"Skoro sama Komisja powołuje się na orzeczenia Trybunału wydane w okresie tzw. kryzysu konstytucyjnego, to znaczy, że organ ten ma zdolność orzekania i wykonuje swoje funkcje" - czytamy w odpowiedzi.

"W Trybunale wyznaczane są rozprawy, a zatem organ ten funkcjonuje. To znaczy, że nie można mówić o systemowym zagrożeniu praworządności" - zaznaczono.

Obawy KE dotyczyły mianowania sędziów TK; zalecono "przestrzeganie wyroków Trybunału Konstytucyjnego z 3 i 9 grudnia 2015 r. oraz ich pełne wykonanie". Według Komisji zgodnie z tymi wyrokami stanowiska sędziów Trybunału Konstytucyjnego ma objąć "trzech sędziów wybranych zgodnie z prawem przez poprzedniego ustawodawcę w październiku 2015 r., a nie trzech sędziów wybranych przez nowego ustawodawcę bez ważnej podstawy prawnej".

Chodzi o trzech sędziów wybranych 8 października 2015 r. przez poprzedni Sejm: Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckiego i Krzysztofa Ślebzaka, od których ślubowania nie odebrał prezydent Andrzej Duda, oraz o trzech wybranych 2 grudnia 2015 r.: Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego i Mariusza Muszyńskiego - od których ślubowanie odebrał prezydent, a których do orzekania nie dopuszcza prezes TK.

W swej odpowiedzi rząd podkreślił, że w zakresie kompetencji TK mieści się "badanie zgodności aktu normatywnego z aktem wyższego rzędu" - w tym przypadku zgodności z konstytucją zaskarżonej wówczas do Trybunału noweli ustawy o TK z listopada 2015 r.; Trybunał nie może natomiast orzekać w sprawie decyzji Sejmu, na mocy których doszło do stwierdzenia nieważności wyboru sędziów w poprzedniej kadencji i wyboru nowych.

W odpowiedzi napisano, że "Komisja niewłaściwie odczytała stan prawny w odniesieniu do wyboru sędziów TK", ponieważ wyroki z 3 i 9 grudnia ub.r. dotyczyły konstytucyjności określonych przepisów znowelizowanej ustawy o TK, nie stwierdzały natomiast, czy "wybór sędziów TK został dokonany prawidłowo, czy też nie".

Niezastosowanie się do zaleceń może skłonić KE do przejścia do kolejnego etapu procedury i wystąpienia z wnioskiem do Rady UE (przedstawicieli rządów państw członkowskich) o stwierdzenie poważnego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce. Aby stwierdzono istnienie takiego zagrożenia, wniosek KE musiałby zostać poparty przez 4/5 głosów w Radzie UE.

Ostatecznym krokiem może być wniosek do Rady Europejskiej (przywódców państw UE) o stwierdzenie, że zasady państwa prawa są naruszane, zgodnie z art. 7 unijnego traktatu. Artykuł ten pozwala nałożyć sankcje na kraj łamiący zasady praworządności, jednak do stwierdzenia poważnego naruszenia zasad rządów prawa konieczna jest jednomyślność państw członkowskich.