Macierewicz bardzo przedmiotowo traktuje swoich podwładnych i to nawet tych, których sam wyznaczył na stanowiska. Upokarza ich godzinami. Każe im wyczekiwać w sekretariacie, a później generałów nie przyjmuje minister, ale ktoś inny. Zmieniane są też terminy spotkań. A nawet jeśli są jakieś ustalenia, to późniejsze decyzje MON i tak są inne, bo jakiś Misiewicz wie lepiej. To nie jest profesjonalne zarządzanie - mówi w wywiadzie dla gazeta.pl gen. Roman Polko.

Reklama

Były dowódca twierdzi, że minister pomiata własnymi nominatami w wojsku. - Dokładnie to mówię. Ci, którzy odeszli, głośno mówili, że albo nie mogli się dostać do gabinetu ministra, albo ustalenia z nim nie były realizowane. A teraz dzieje tak dzieje się również z nowymi dowódcami - mówi Polko.

Gen. Polko przyznaje w rozmowie, że miał spore nadzieje związane z objęciem stanowiska szefa MON przez Macierewicza. - Szczególnie podobał mi się jeden z pierwszych wywiadów, gdy objął stanowisko. Mówił o przerwaniu kręgu niemocy w wojsku. Nieprzypadkowo przecież minister Bogdan Klich po katastrofie smoleńskiej mówił, że choć wiedział, jak źle się dzieje w Siłach Powietrznych, to nic nie mógł zrobić. Bezradność i bezwład. A ministrowi Tomaszowi Siemoniakowi szef BBN gen. Stanisław Koziej zupełnie zdeformował system dowodzenia armią - tłumaczy.

Niedługo miną dwa lata od zmiany władzy, a system dowodzenia armią się nie zmienił. Poza tym MON nie jest w stanie zrealizować zakupów uzbrojenia. Za Siemoniaka obowiązywała strategia od Sasa do Lasa - a teraz za Macierewicza jest ona kontynuowana. Co uda nam się kupić, to wpiszemy do programu modernizacji Sił Zbrojnych. A jak się nie udało kupić śmigłowców, no to Macierewicz je wykreśla z priorytetów - dodaje Polko.

Generał podkreśla, że Macierewicz "nie ma żadnych zdolności do budowania".

Delikatnie mówiąc: nie jest w stanie kierować nowoczesną armią. Chciałem, żeby po słabych ministrach obrony przyszedł ktoś silny i zrobi coś dobrego. Żeby coś dobrego dla armii zrobić, to trzeba ją lubić, a Macierewicz wojska nie lubi, a żołnierzom nie ufa - mówi.

Polko ma nadzieję, że minister Macierewicz sam odejdzie. - No przecież sam widzi, że mu nie wychodzi - stwierdza.

"Macierewicz nie ma ręki do kadr"

Według byłego wiceszefa BBN "podkomisja smoleńska nie powinna się koncentrować na budowaniu własnej teorii o wybuchach nie mając dowodów". - Nie powinna ogłaszać wniosków z tego, że gotowane parówki pękają. Podkomisja pracuje ponad rok, wydała mnóstwo pieniędzy, a brak jest konkretnych efektów - mówi Roman Polko.

Zdaniem generała "mnóstwo błędów popełniono tuż po katastrofie, a rząd PO pozostawił śledztwo w rękach Rosjan". - Do tego minister Ewa Kopacz opowiadała bzdury o przekopaniu ziemi na głębokość metra. Na koniec pozamieniano ciała w trumnach. Wszystko to sprawiło, że każdą teorię można ludziom wkładać do głów. Mam kontakt z wojskowymi, którzy przez wiele lat latali samolotami, są ekspertami od lotnictwa. Oni od ręki pokazują absurdy w twierdzeniach podkomisji smoleńskiej - tłumaczy.

Dlatego Polko uważa, że podkomisja naciąga rzeczywistość. - Dobrze, żeby się tym zajął ktoś poważny, a nie fachowcy od parówek. Macierewicz nie ma ręki do kadr - podkreśla.