W nocy z wtorku na środę w Sejmie odbyła się debata nad obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum w sprawie reformy edukacji, pod którym podpisało się ponad 910 tys. osób. Wszystkie kluby opozycyjne opowiedziały się za przeprowadzeniem ogólnokrajowego głosowania. PiS opowiedziało się za skierowaniem wniosku do komisji. Większość miejsc na sejmowej galerii, z której można obserwować obrady, podczas debaty była zajęta.
Nasze dzieci i inni rodzice ponad dwie godziny stali w biurze przepustek i czekali na możliwość wejścia na galerię sejmową, ponieważ marszałek Kuchciński wstrzymał z niewiadomych przyczyn wejścia rodziców na galerię - mówiła w środę na konferencji w Sejmie przewodnicząca stowarzyszenia "Rodzice przeciwko reformie edukacji" Dorota Łoboda. Dlaczego rodzice, którzy przyjechali z całej Polski, nie mogli przysłuchiwać się debacie? - pytała.
Jak dodała Łoboda, na dwie godziny przed wtorkową debatą, dowiedziała się, że "marszałek Kuchciński nie zgadza się na to, by prezentowała wniosek referendalny. Marszałek powiedział, że regulamin sejmowy nie pozwala, żebym to ja prezentowała wniosek, że musi to zrobić pan przewodniczący ZNP - mówiła. Jej zdaniem, PiS próbuje udowodnić w ten sposób, że to nie rodzice podpisali się pod wnioskiem o referendum". "Wobec czego moja obecność na mównicy sejmowej byłaby bardzo niewygodna - dodała.
Urszula Augustyn (PO) powiedziała, że Platforma będzie pytać marszałka Sejmu o powody takich decyzji. Będziemy występowali o to, żeby pan marszałek się z tego wytłumaczył, żeby nam powiedział, jacy ludzie są godni tego, żeby wejść do parlamentu i jacy ludzie nie są tego godni. (...) No i żeby nam wytłumaczył jeszcze jedną rzecz; zgodnie z regulaminem Sejmu, nie było żadnej przeszkody, żeby pani Dorota Łoboda, która została przez nas wskazana jako nas reprezentant, nie mogła uzasadnić wniosku referendalnego - mówiła Augustyn.