Jednak, jak tłumaczy "Rz", w komisji pracują także ludzie, którzy nie mogą liczyć na dodatkowe apanaże. Są to członkowie rady społecznej działającej przy komisji, w skład której wchodzi dziewięć osób, często niezamożnych, które same są ofiarami reprywatyzacji. Ich zadaniem jest wydawanie opinii w sprawach będących przedmiotem prac komisji, a jak donosi gazeta, robią to całkowicie za darmo.
Przeciętnie, na przeglądanie akt poświęcamy od 20 do 30 godzin tygodniowo. Ale przykładowo teraz mamy krótki termin na wydanie aż sześciu opinii, więc pracy będzie ponaddwukrotnie więcej - mówi w rozmowie z "Rz" jeden z członków rady prosząc o zachowanie anonimowości.
Jak mówi gazecie Paweł Lisicki, członek komisji z ramienia PiS, praca wykonywana przez członków rady jest "bardzo czasochłonna" i dlatego prosił przewodniczącego Partyka Jakiego o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Gazeta tłumaczy, że radzie nie przysługują żadne formy gratyfikacji, ponieważ nie ma tego w projekcie ustawy powołującej do życia komisję reprywatyzacyjną.
Przewodniczący Jaki mówi w rozmowie z "Rz", że "zmienił się status członków komisji", według którego członkowie nie mogą teraz pobierać jednocześnie dwóch uposażeń z Sejmu i z komisji weryfikacyjnej. Czas pomyśleć nad środkami dla rady społecznej - dodał.