Wirtualna Polska spytała Lecha Wałęsę o jego ostatnią podróż do USA i wspólny przelot samolotem z Andrzejem Dudą na pogrzeb byłego amerykańskiego prezydenta George'a H.W.Busha.

Reklama

- Cieszę się, ze u schyłku życia jestem zauważany. Cieszę się ze sposobu zachowania państwa Clintonów, Baracka Obamy czy Angeli Merkel - opowiadał.

Padło też pytanie o nieoficjalne rozmowy z prezydentem Andrzejem Dudą. - Za mnie mówiła moja koszulka. To ona do niego mówiła. Spojrzał na mnie i miał odpowiedź: Konstytucja! Ja już siedziałem w samolocie, on przechodził, spojrzał i wiedział, co mu mam do powiedzenia. Prawdę mówiąc, szkoda mi go - ocenił Wałęsa.

A dopytywany przez portal, co ma na myśli mówiąc "szkoda", odparł: - No bo Duda chciałby w USA istnieć, a tam go nikt nie zna. Próbował się z kimś poznać, być aktywny, ale tak się nie da. Jak Obama przechodził obok, to Duda szybko z ręką do niego. A Obama: "no,no, ja idę do Wałęsy". Więc trochę mi go szkoda, bo to jednak prezydent Polski, jednak naród go wybrał. Przecież ja bym mu pomógł, mógłbym go z tymi ludźmi zapoznać, zrobić mu dobrą prasę. Ale przecież nie będę się mu narzucał.