- Zmiany czasu w pojedynkę przeprowadzić się nie da, dlatego powinniśmy osiągnąć pewien konsensus w Unii Europejskiej - zaznaczył wiceszef MPiT. Zastrzegł, że nie chodzi o to, by cała UE przeszła na czas letni albo zimowy. Na życie Polaków nie ma wielkiego wpływu inny czas w Hiszpanii, Portugalii czy Norwegii, ale w Niemczech, Czechach, Słowacji czy na Litwie już tak.
Ociepa podkreślił, że konieczne jest osiągnięcie porozumienia przynajmniej w grupie państw naszego regionu - "tak aby czuwać nad odpowiednim funkcjonowaniem rynku wewnętrznego i uniknąć jego fragmentacji".
- Jesteśmy zdeterminowani, by w sprawie wyboru czasu porozumieć się z naszymi najbliższymi sąsiadami. Chcemy uniknąć sytuacji, kiedy na przykład Litwini wybiorą inny czas niż my. Wówczas mogłoby dojść do sytuacji, kiedy różnica czasu między krajami, które ze sobą sąsiadują, wyniesie już dwie godziny - wyjaśnił.
Tematowi sezonowych zmian czasu będzie poświęcona konferencja Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, która odbędzie się 28 marca.
- Przypomnimy m.in. historyczne uwarunkowania dotyczące zmiany czasu. Wskażemy na pozytywne i negatywne skutki odejścia od zmiany czasu oraz powiemy dlaczego przestawiane zegarków dwa razy w roku nie sprawdza się w dzisiejszych czasach - podkreślił Ociepa.
Pomysł odejścia od zmian czasu, jak przypomniał, pojawił się już wcześniej – w Parlamencie Europejskim odbyły się debaty i wysłuchania publiczne. Po rezolucji instytucji z 8 lutego 2018 r. sprawą zajęła się Komisja Europejska. - Komisja przeprowadziła konsultacje publiczne w państwach członkowskich, z których wynika, że blisko 90 proc. głosujących jest za odejściem od zmian czasu. Ostatni raz mielibyśmy przesuwać wskazówki zegarków w 2021 r. Ale wiemy już, że do końca kadencji obecnej KE, ostateczna decyzja w tej sprawie nie zapadnie - powiedział Ociepa. I dodał: "pytanie, jak będzie się na tę kwestię patrzeć nowa KE".
Na forum UE większość państw członkowskich, w tym Polska, opowiedziało się za zniesieniem zmiany czasu. Komisja pozostawiła wybór co do czasu na który państwa przejdą, gdy zdecydują się na odstąpienie od sezonowych zmian.
- Badania, które zleciło Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii potwierdzają, że Polacy chcą zniesienia zmian czasu. Większość z nich - blisko 80 proc. - preferuje pozostanie przy czasie letnim - powiedział Ociepa.
Wiceszef resortu przedsiębiorczości i technologii zwrócił uwagę, że przesuwanie wskazówek zegarków dwa razy do roku oznacza dodatkowe, niepotrzebne koszty - np. dla branży energetycznej, transportowej. - Skłaniamy się do tego, żeby ze zmian czasu zrezygnować. Również po to, by ustabilizować system świadczenia usług czy sprzedaży towarów w ramach Unii Europejskiej. Kwestia zmiany czasu ma też wpływ na komfort życia ludzi - powiedział.
Wyjaśnił, że o ile Polska skłania się do przejścia na czas letni, to inne kraje, np. skandynawskie opowiadają się za czasem zimowym.
Resort przypomina, że zmiana czasu na letni to dłuższe popołudnia z naturalnym światłem, dłuższe godziny otwarcia różnego rodzaju obiektów m.in. kulturalnych, małej gastronomii, handlu na świeżym powietrzu (targi, bazary, stragany) oraz więcej czasu na turystykę, rekreację.
Z kolei zmiana czasu np. w transporcie prowadzi do przestojów lub opóźnień. Eksperci zwracają też uwagę na niedogodności związane ze zmianą czasu dla dzieci i młodzieży szkolnej: ciemny poranek oznacza pokonywanie przez dzieci drogi do szkoły jeszcze w nocy, w okresie ograniczonej widoczności (dotyczy zwłaszcza terenów wiejskich), a także konieczność stosowania sztucznego oświetlenia w salach i klasach w godzinach porannych.
Niektórzy wskazują też na wzrost liczby drobnych przestępstw: "późniejszy okres zmierzchu = mniejsze ryzyko kradzieży i włamań do domów jednorodzinnych (kradzieże następują najczęściej w okresie zmierzchu przed powrotem do domu właściciela), a mniejszy ruch w okresie zmierzchu wiąże się z mniejszym ryzykiem drobnych kradzieży i rozbojów".
Zmianę czasu wprowadzono podczas I wojny światowej, by zaoszczędzić energię. Moda na zmianę czasu wróciła podczas II wojny światowej z tego samego powodu. Później znowu w latach 70. w czasie kryzysu naftowego. Dziś oszczędności ze zmiany czasu, jak wynika z unijnych wyliczeń, są minimalne - ostatnie badania pokazują, że wynoszą 0,1-0,2 proc. rocznej konsumpcji energii elektrycznej.