Jak ustalił "Wprost", do rozmowy doszło na początku czerwca. Politycy mieli w jej trakcie rozmawiać o wspólnym starcie w wyborach parlamentarnych.
Jako warunek współpracy zgłosiłem dwa postulaty: praca w kolejnej kadencji Sejmu nad zmianą ordynacji wyborczej na model mieszany i wprowadzenie instytucji obligatoryjnego referendum. Chodzi o to, by po zebraniu miliona podpisów władza musiała rozpisać referendum. Jeśli wzięłoby w nim udział 30 proc. wyborców, wynik byłby wiążący - ujawnia Paweł Kukiz.
Według jego relacji, Jarosław Kaczyński nie przyjął jego propozycji. - Odpowiedział, że jeszcze nie ma klimatu na tego typu rewolucje. Więc w odpowiedzi podziękowałem za ewentualną koalicję. Przyszedłem do Sejmu po indywidualne prawo wyborcze dla każdego obywatela a nie po to, by budować siebie i swoją pozycję w wyścigu po spółki skarbu państwa i "nagrody, które się należą" - mówi Kukiz. Nie ukrywa, że prezes PiS chciał z nim rozmawiać o koalicji wyborczej.
Pojawił się temat startu ze wspólnych list. Gdy jednak zacząłem mówić o ordynacji i referendum, prezes zręcznie zmienił temat. Dla mnie było po rozmowie – wyjaśnia.