MAGDALENA JANCZEWSKA: Rzecznik Praw Obywatelskich złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek, w którym domaga się zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Ile lat - według pani - powinny pracować kobiety?

JOLANTA FEDAK*: W całej Unii obserwujemy tendencję wydłużania wieku emerytalnego. Dlatego będziemy wprowadzali programy, które zaktywizują osoby z grup 50 plus. Nasz średni wiek przechodzenia na emeryturę, mimo obowiązujących przepisów, wynosi 57 lat, to zdecydowanie za mało. Musimy przekonać Polaków, że dłuższa aktywność zawodowa to wyższa emerytura. Jednak za wcześnie na to, aby mówić, czy będzie to rozwiązanie obligatoryjne, czy też zostawimy wybór. Marzy mi się ustawa, która nie będzie zaskoczeniem, tylko zapowie pracującym zmiany dużo wcześniej. Istnieje też możliwość, że będziemy ten wiek wyrównywać - jak wiele innych krajów - stopniowo.

Reklama

Co jest dla pani najważniejsze?

Reforma emerytalna. Pod koniec grudnia będziemy przedstawiać konkretne rozwiązania. Nie mogę teraz o nich mówić, bo trwają konsultacje. Po drugie chcemy odbudować zaufanie naszych partnerów i rozpocząć na nowo dialog w ramach Komisji Trójstronnej. Chodzi o to, żeby nie załatwiać wszystkich spraw z góry, tylko konsultować je z zainteresowanymi. Kolejny priorytet to wzmocnienie pozycji organizacji pozarządowych. Chcemy je włączyć np. w aktywizację bezrobotnych. W tym celu planujemy zwiększyć środki na fundusz inicjatyw obywatelskich. Zamierzamy też zwiększyć do 2 proc. odpis podatkowy na organizacje pozarządowe - w przyszłym roku siadam z ministrem finansów do rozmów na ten temat. Następna ważna sprawa to aktywizacja osób niepełnosprawnych. Chcę przyjrzeć się, jak działa PFRON i jak wydaje pieniądze, bo docierają do mnie niepokojące sygnały. Należy także sprawdzić statystyki zatrudniania niepełnosprawnych w urzędach państwowych. W głowie mi się nie mieści, że musimy odprowadzać za to kary (każda większa firma jest zobowiązana do zatrudnia określonej liczby niepełnosprawnych - jeśli tego nie robi, płaci pieniądze na PFRON - przyp. red.).

Reklama

Pracodawcy skarżą się, że nasz system edukacji produkuje przyszłych bezrobotnych. Co ma pani zamiar z tym zrobić?

Dostosowanie systemu edukacji do potrzeb rynku pracy to priorytet tego rządu. Chodzi o powszechną edukację i kształcenie ustawiczne, czyli przekwalifikowanie pracowników, tak aby ich umiejętności były przydatne pracodawcom. Z wcześniejszych rozmów z minister edukacji wywnioskowałam, że moja koleżanka doskonale rozumie, jak ważny jest to problem. Będziemy ściśle w tej sprawie współpracować.

Zbliża się Euro 2012. Brakuje fachowców, pracodawcy apelują, żeby sprowadzić pracowników głównie z Azji. Warto?

Reklama

To trudne zagadnienie. Uważam, że powinniśmy skupić się na włączeniu do rynku pracy jak największej grupy trwale bezrobotnych oraz zająć się przekwalifikowaniem. A dopiero potem myśleć o uzupełnianiu braków spoza Unii Europejskiej.

Co pani zrobi z emeryturami pomostowymi? Rząd ma do wyboru - zlikwidować je i narazić się na strajki lub pozostawić, co będzie kosztować nawet 20 mld zł.

Jeszcze się nad tym zastanawiamy. Ale chcę zaznaczyć, że choć w ustawie o związkach zawodowych jest zapis o możliwości strajku, to jest on poprzedzony wieloma innymi negocjacjami. Chciałabym, aby najpierw sytuacje konfliktowe były rozwiązywane w dialogu, a ten ostatnio w Polsce wyjątkowo kulał. Pragnę, abyśmy wrócili do dobrej tradycji, która obowiązuje w całej Unii, czyli do ucierania i uzgadniania stanowisk. Dlatego będę kładła duży nacisk na uzgodnienia w Komisji Trójstronnej, zwłaszcza w tych wszystkich ustawach, które są drażliwe społecznie. Niemniej z pewnością potrzeba w tym przypadku modyfikacji postaw partnerów, tym bardziej że czasy się zmieniają.

W jakim stanie zastała pani resort?

Nie będę krytykować poprzedników, ale będę krytykować sprawy i wydarzenia. Z tego, co się dowiedziałam, największym problemem były liczne reorganizacje. Opowiedziano mi, jak za czasów ministra Hausnera wszystko scalono w jeden, wielki resort gospodarki, pracy i polityki społecznej i kiedy po jego ponownym rozdzieleniu nastąpiły poważne problemy organizacyjne. W kolejnej fazie oględzin zobaczyłam, że ministerstwo zostało pozbawione swoich kompetencji. Część dotycząca kobiet i rodziny została przeniesiona do polityki regionalnej, część dotycząca reformy emerytalnej przepłynęła do kancelarii premiera. Te zmiany niezbyt korzystnie wpłynęły na sprawność i ciągłość prac, które powinny być prowadzone właśnie w ministerstwie pracy i polityki społecznej. Kolejnym rządom zabrakło także siły, konsekwencji, determinacji i odwagi, aby przeprowadzić reformy do końca. Nas postawiono praktycznie pod ścianą. Jesteśmy na takim etapie, że wycofać się po prostu nie możemy. W końcu wypłaty emerytur z drugiego filaru mają się zacząć już w 2009 roku, a ZUS musi się do tego przygotować.

Jak pani sobie z tym wszystkim poradzi? W 1999 roku była pani wicemarszałkiem województwa lubuskiego i zajmowała się przede wszystkim nadzorowaniem szpitali i instytucji kultury, ostatnio sekretarzem miasta w Krośnie Odrzańskim, czy takie doświadczenie pani wystarczy?

Gdy byłam wicemarszałkiem, zajmowałam się departamentem polityki społecznej, który składał się rzeczywiście z oddziału ochrony zdrowia, kultury, oświaty, ale również z pomocy społecznej. Takie kompetencje posiada samorząd wojewódzki. Samorząd buduje programy regionalne dotyczące pomocy społecznej, współpracy z organizacjami pozarządowymi, budową strategii społecznej na szczeblu regionalnym oraz w pewnym zakresie wprowadza unijny program Kapitał Ludzki. Także jako wicewojewoda zajmowałam się sprawami społecznymi.

Jednak kiedy straciła pani stanowisko wojewody, w 2003 roku, po rozpadzie koalicji SLD i PSL, mówiła pani, że zdejmowanie brzemienia władzy jest równie przyjemne, jak jego nakładanie. Tym razem trafiła się pani o wiele większa odpowiedzialność.

Po rozmowie z Waldemarem Pawlakiem przeleciało mi wiele myśli przez głowę. Wiedziałam, że czeka mnie ogromne wyzwanie. Ale wiedziałam także, że nie ma co kaprysić. Byłam jedną z osób, które głosowały za koalicją z Platformą Obywatelską. Naturalną konsekwencją jest podejmowanie dalszych obowiązków.

Wzorem dla pani będzie Jacek Kuroń, tak pani powiedziała dziesięć dni temu na spotkaniu z pracownikami ministerstwa. Dlaczego on?

Rzeczywiście było takie spotkanie. Na przeciwko mnie na ścianie wisiały portrety moich poprzedników. Gdy zaczęłam się przedstawiać, spojrzałam na nie i wybrałam dwie postacie, do których chciałabym się odwołać. Marzę o tym, aby praca w tym ministerstwie w tle miała wrażliwość Jacka Kuronia na biedę, krzywdę i bezradność ludzi wobec wyzwań okresu transformacji, a z drugiej strony by było to ministerstwo tak kompetentne i cierpliwe w swoich negocjacjach jak to za czasów ministra Andrzeja Bączkowskiego.

Podobno ma pani duże poczucie humoru. Słyszałam, że podczas święta teatru zagrała pani Klarę w "Zemście" Aleksandra Fredry. Rozbawiło coś panią w nowym miejscu pracy?

Pęk kluczy, który dostałam do ręki. Okazało się, że aby się wydostać z gabinetu do toalety, muszę otworzyć trzy pary drzwi i to każde innym kluczem, ale mało tego, należy je nie tylko otworzyć, ale także zamknąć. Jednak zrezygnowałam z tego i znalazłam sobie inną drogę przez sekretariat. Uważam, że życie należy sobie upraszczać.

Główne zadania minister pracy:

• dokończenie reformy emerytalnej. Rozwiązania na temat wypłat emerytur z drugiego filara poznamy pod koniec grudnia

• aktywizacja bezrobotnych, niepełnosprawnych i osób po 50. roku życia

• współpraca z ministerstwem edukacji tak, by dostosować szkolnictwo do potrzeb rynku pracy

• wzmocnienie pozycji organizacji pozarządowych. Konieczna będzie do tego zgoda ministra finansów na podniesienie do 2 proc. odpisu podatkowego na ich rzecz