Jednym z dowodów na naciski polityczne ma być zdarzenie podczas spotkania w ośrodku ABW w Magdalence. Kierujący ABW Bogdan Święczkowski zaprosił tam szefów służb, dyrektorów departamentów ABW i niektórych prokuratorów.

Reklama

"Spotkanie miało charakter stricte towarzyski. Święczkowski był podenerwowany tym, że w Katowicach jest jakaś obstrukcja ze strony prokuratorów i w niepochlebnych słowach wypowiadał się na temat ówczesnego prokuratora apelacyjnego Tomasza Janeczka, że nawet on ma jakieś odmienne niż szef ABW zdanie w zakresie stawiania zarzutów w sprawie mafii węglowej". Wściekły Święczkowski mówił na tej imprezie, że "będzie musiał zwolnić Janeczka ze stanowiska, bo nie daje sobie rady z podwładnymi”.

Jak wiemy z zeznań katowickich prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie mafii węglowej, w którym pojawiało się nazwisko Barbary Blidy, niektórzy z nich mieli wątpliwości co do konieczności zatrzymywania byłej posłanki SLD.

Kolejnym dowodem, że wokół Blidy prowadzona była gra polityczna, mają być według Kaczmarka spotkania w ścisłym gronie u premiera Kaczyńskiego. Według jego relacji, narady odbywały się zwykle dwa razy w miesiącu. Krąg osób, które brały w nich udział, był z reguły ten sam: Ziobro, Święczkowski, Kaczmarek i komendant główny policji Konrad Kornatowski.

Reklama

"Około dwóch tygodni przed samobójczą śmiercią Barbary Blidy odbyło się spotkanie w kancelarii premiera. Wtedy u premiera oprócz mnie byli także: Ziobro, Mariusz Kamiński - szef CBA, Kornatowski, Święczkowski oraz prokurator Tomasz Szałek, który pełnił wówczas funkcję dyrektora Biura PZ Prokuratury Krajowej. Święczkowski się spóźnił. W tym dniu większość czasu była poświęcona sprawie mafii węglowej, a w szczególności możliwości wyjścia na tzw. układ lewicowy. Ziobro i Święczkowski mówili o sprawie Blidy. Referowano zeznania świadka pani Kmiecik o tym, że Blida czerpie z tego korzyści majątkowe. Poprzez Blidę można by według nich <wyjść> na osoby z wierchuszki SLD, a konkretnie - na Leszka Millera. Święczkowski pokazywał analizę kryminalistyczną opartą na zeznaniach pani Kmiecik. Jako kolejne źródło dowodowe w tej sprawie wskazywano na posła Zająca".

Według zeznań Kaczmarka, Ziobro wraz ze Święczkowskim chcieli Blidzie postawić zarzuty oraz ją zatrzymać. Kaczmarek miał być sceptycznie nastawiony do takiego działania, bo - jak zeznał - uważał, że prokuratura i ABW mają za słabe dowody na udział Blidy w mafii węglowej.

"Podobnie odebrał to premier, stwierdzając, że dowody muszą być mocne, czy też tysiąckrotne dowody na to, aby dokonać zamknięcia, bo inaczej SLD zrobi z tego sprawę polityczną".

Reklama

Kaczmarek mówił, że premier Kaczyński śledztwo w sprawie mafii węglowej traktował priorytetowo.

"W jego przekonaniu prokuratura nie spełnia pokładanych oczekiwań, albowiem PiS szło do wyborów pod hasłem rozbijania układów, a prokuratura albo nie chce tego robić, albo jest nieudolna w tym temacie". Po zakończeniu narady Ziobro miał pretensje do Kaczmarka o jego wystąpienie i "podrywanie autorytetu u premiera".

Kaczmarek zeznał także, że często po naradach u premiera Ziobro zostawał jeszcze z nim dłużej. Mówił, że "ma do załatwienia jakieś polityczne sprawy". Z naszych informacji wynika, że także po tej naradzie u premiera Ziobro został w jego gabinecie dłużej.

Kiedy 25 kwietnia ubiegłego roku Blida podczas zatrzymania przez ABW popełniła samobójstwo w łazience swego domu w Siemianowicach Śląskich, rankiem do Kaczmarka kilkanaście razy dzwonił Ziobro. Według Kaczmarka, był spanikowany.

"Sens jego wypowiedzi był taki, że Blida się zastrzeliła i chciał, abym mu w tej sprawie pomógł i doradził, co ma robić, jak się zachować. [...] W tle słyszałem kobiecy głos, który również uspokajał pana Ziobrę".

Po debacie sejmowej w sprawie śmierci Blidy Kaczmarek spotkał się z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

"Prezydent był bardzo przejęty tym, co się wydarzyło w domu Blidy. Był też zdenerwowany na Ziobrę, co więcej, użył słów, które według mnie świadczą o tym, iż wiedział o naradzie, która miała miejsce u premiera Kaczyńskiego. Powiedział: - Przecież brat mówił wam, że w tej sprawie miały być mocne czy też tysiąckrotne dowody".

W czasie wtorkowych zeznań Kaczmarka wyszło na jaw, że narady, które odbywały się u premiera Kaczyńskiego, nie były w żaden sposób dokumentowane: nie były nagrywane czy stenografowane, nie ma zapisów o nich w księdze wejść do kancelarii premiera.

Kaczmarek uznał, że dla Ziobry sprawy związane z przestępczością na Śląsku były tak ważne, że uczynił za nie odpowiedzialnym zastępcę prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga. "Wiem, że kontaktowali się z nim jacyś księża, którzy dostarczali wiedzę na temat przestępczości w spółkach węglowych. Nie wiem, czy miało to coś wspólnego ze sprawą Blidy" - mówił Kaczmarek.