Znajomi Bogdana Klicha mówią, że jest odważny, stanowczy i waleczny. A udowodnił to już podczas studiów w 1985 roku, gdy wysłano go na szkolenie wojskowe na poligon w Wędrzynie - pisze "Fakt".
"Biegaliśmy, strzelaliśmy, to była zwykła służba" - wspomina dziś minister. Najbardziej jednak w pamięci utkwiły mu posiłki. "Dawano nam do jedzenie zgniłe ogórki. A zgniły ogórek to taki, po którego naciśnięciu wytryska fontanna na dwa metry" - opowiada "Faktowi" szef resortu obrony. Na poligonie żarty skończyły się bardzo szybko.
"Byliśmy zdeterminowani, by zaprotestować. Nie mogliśmy dłużej tego znieść" - mówi Bogdan Klich. Wspólnie z kolegami zorganizował strajk głodowy. Żołnierze nic nie jedli, bili o stół menażkami. "Nie pamiętam, kto był organizatorem tego strajku" - wykręca się minister.
Protest w armii wywołał szybką reakcję dowództwa. W jednostce pojawił się oficer z głównego zarządu politycznego Wojska Polskiego - pisze "Fakt". Klich był już wtedy członkiem ruch opozycyjnego Wolność i Pokój, którego założeniem była m.in. obrona praw człowieka i działania pacyfistyczne. I właśnie dlatego to minister Klich stał się głównym podejrzanym.
"Zostałem wezwany na przesłuchanie. Stwierdzono, że mój dalszy pobyt na poligonie może być niebezpieczny dla morale innych podchorążych. Zapadła decyzja o wydaleniu mnie z poligonu za wzniecenie buntu. Zostałem przeniesiony do rezerwy. Służbę wojskową skończyłem w stopniu kaprala" - opowiada Bogdan Klich.