Zanim jednak do tego doszło, przez dwa tygodnie "Fakt" musiał apelować do polityków o ograniczenie swoich przywilejów. Po stronie gazety stanął senator Stanisław Kogut z PiS. Dobry przykład posłom dawał Roman Kosecki.
"Jeśli dostanę podwyżkę, to przeznaczę ją na biedne dzieci. Nie potrzebuję tych pieniędzy" - mówił na łamach "Faktu" popularny "Kosa".
Ale senatorowie i posłowie i tak nie mieli zamiaru rezygnować z dodatkowych pieniędzy. "Parlamentarzyści od lat nie mieli podwyżki" - mówił marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
W końcu zainterweniował premier Donald Tusk. Najpierw wielokrotnie rozmawiał na temat likwidacji tej podwyżki z politykami Platformy Obywatelskiej. Nie udało mu się ich przekonać - pisze "Fakt".
Ale szef rządu się nie poddał. W poniedziałek wieczorem doszło do spotkania koalicji PO-PSL w kancelarii premiera. I tam zapadła decyzja: koalicja nie zgadza się na podwyżki dla parlamentarzystów - pisze "Fakt". Bo oni i tak zarabiają już co miesiąc ze wszystkimi dodatkami około 24 tysięcy złotych. A w sumie rocznie podwyżka kosztowałaby 12,5 miliona złotych.
Premier zadecydował, że za te pieniądze zakupiona zostanie krew, której tak często brakuje w polskich szpitalach.
W imieniu koalicji wczoraj w Senacie poprawkę, która odbiera parlamentarzystom podwyżkę, złożył senator PO Tomasz Misiak. "Musimy zacząć oszczędzać" - przyznał w rozmowie z "Faktem".
Teraz poprawka trafi pod obrady Komisji Gospodarki. Potem ma przyjąć ją po kolei Senat i Sejm. Bo posłowie i senatorowie muszą zacisnąć pasa tak samo, jak to robią zwykli Polacy, którzy każdego dnia walczą z drożyzną - pisze "Fakt".