Jeszcze niedawno zarówno szef SLD Wojciech Olejniczak, jak i szef SdPl Marek Borowski mówili twardo "tak” dla połączenia sił i tworzenia jednego ugrupowania. Sceptycznie do tego pomysłu podchodziła tylko Partia Demokratyczna. Ale politycy lewicy twierdzili, że nie jest to dla nich problem. A wręcz przeciwnie - argumentowali, że to demokraci muszą się ostatecznie określić i powiedzieć, czego chcą.
Wszystko stało się jasne w piątek podczas posiedzenia prezydium Lewicy i Demokratów. Liderzy SLD, SdPl, PD i UP po raz pierwszy od czasu wyborów wyłożyli karty na stół. Okazało się, że problem jest. I to niemały. A mają go nie tylko demokraci, ale też SLD i SdPl.
Za 16 miesięcy odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Zarówno w wyborach samorządowych w 2006 r., jak i ostatnich parlamentarnych Lewica i Demokraci startowali z jednej listy.
Teraz może być inaczej. Dlaczego? Bo SLD i SdPl w europarlamencie zasiadają we frakcji europejskich socjalistów, a PD jest z liberałami. Do tej pory dla lewicy było jasne, że jeżeli powstanie wspólna lista LiD, to wszyscy, którzy dostaną się do europarlamentu, zasilą frakcję socjalistów. Nie było to oczywiste dla demokratów.
"Nie wejdziemy do PES (Partia Europejskich Socjalistów - przyp. red.), koniec i kropka!" - grzmiał na piątkowym prezydium LiD szef Partii Demokratycznej Janusz Onyszkiewicz. "Delegacja LiD będzie liczyć się w Brukseli tylko wtedy, jeśli będzie należeć do frakcji socjalistycznej" - forsował wizję polityków lewicy europoseł SLD Andrzej Szejna. Dodał, że jeśli demokraci odejdą do frakcji liberałów, osłabi to siłę polskiej delegacji socjaldemokratów tak, że nie będą oni mogli już liczyć na fotel wiceszefa Parlamentu Europejskiego.
"Nie wyobrażamy sobie, żeby nie było polskiej reprezentacji we frakcji liberalnej!" - ripostował Onyszkiewicz. I zagroził, że jeżeli SLD będzie naciskał, by PD weszła do frakcji socjalistów, to jego partia wystartuje do europarlamentu sama.
Politycy lewicy, jak mówią nieoficjalnie, nie wierzą, że PD odważy się na taki krok - w sondażach demokratów nie ma, więc mogą nie przekroczyć progu wyborczego. Ale demokraci wierzą we własne siły. "W Parlamencie Europejskim mamy tylu samo posłów co SLD" - podkreśla Onyszkiewicz.
Ale przynależność do frakcji w europarlamencie to tylko jeden z problemów LiD. Na niedzielnym posiedzeniu zarządów partii wchodzących w skład LiD okazało się, że mogą być też trudności z ułożeniem wspólnego programu. A to właśnie nad nim mają pracować przez najbliższe miesiące politycy Lewicy i Demokratów. Najwięcej różnic jest w sprawach gospodarczych. SLD chce stanowczo skręcić w lewo.
"Pojawiły się zarzuty pod adresem Jerzego Hausnera, że jego plan był totalną porażką" - relacjonuje niedzielne spotkanie jeden z polityków LiD. I dodaje ze śmiechem: "A Partia Demokratyczna upierała się przy swoim i mówiła, że to właśnie dzięki Hausnerowi gospodarka dziś funkcjonuje dobrze".
Do kolejnego spotkania, na którym liderzy LiD będą dalej rozmawiać nad priorytetowymi dla nich sprawami, ma dojść już w środę.