Gwizdami i głośnymi okrzykami kilkuset demonstrantów zwracało uwagę na siebie i swoje problemy. "Nie pokazujemy twarzy, bo boimy się utraty pracy" - tłumaczą mężczyźni. "Zarabiamy 5-6 złotych na godzinę, pracujemy po 300-400 godzin w miesiącu" - dodaje Krzysztof Zgoda z NSZZ "Solidarność".

Reklama

Ochroniarze skarżą się, że władze urzędów, które chronią, wykorzystują ich i przymykają oczy na łamanie praw pracowniczych. Dlatego przyszli po pomoc do premiera. Związkowcy trzymali transparenty z hasłami: "Chronimy urzędy za głodowe pensje", "Chcemy wyższych zarobków".

Nie wiadomo, jak Donald Tusk zareagował na apel. Nie wyszedł do zamaskowanych manifestantów. Petycję od ochroniarzy przyjął szef doradców premiera, Michał Boni.