Kamila Wronowska: Na ile realny jest czarny scenariusz: odebranie nam Euro 2012?
Elżbieta Jakubiak: Nie ma takiego scenariusza.
Michel Platini ma wątpliwości, czy uda nam się przygotować do mistrzostw.
Rynek polsko-ukraiński jest jedynym rynkiem, który może zaspokoić oczekiwania finansowe pana Platiniego. Więc UEFA by się nie opłacało odbieranie nam mistrzostw.
Założy się pani o swoją głowę, że Euro 2012 nie zostanie nam odebrane?
O życie na pewno się nie założę. Ale nie odbiorą nam mistrzostw. Powinno się wprowadzić zakaz mówienia takich rzeczy. Jakie są podstawy, by je nam odebrać? Przecież nikogo nie oszukaliśmy. UEFA widziała, jaka jest Polska, jaka jest Ukraina. I przyznała nam organizowanie mistrzostw.
Czyli przygotowania idą dobrze?
Jeśli przyjedzie do Polski ktoś z UEFA, będę mówić, że jesteśmy najlepiej przygotowani. Natomiast wewnętrznie mówię, że coś można robić szybciej i skuteczniej. Czy przygotowania idą zgodnie z planem przyjętym dla projektu Euro 2012, to nie mam pewności. Opinia publiczna powinna cały czas być informowana, co w sprawie mistrzostw jest robione. A rząd w tej sprawie milczy. Mnie jest trochę trudno o tym mówić, bo byłam ministrem sportu. Zawsze ktoś będzie mógł powiedzieć, że krytykuję obecnego ministra i rząd z nienawiści, z jakichś politycznych pobudek. Ale wiem jedno: każdy dobrze prowadzony projekt ma swój publiczny wizerunek. To ja się pytam: jaki jest publiczny wizerunek Euro w Polsce zaprezentowany dzisiaj przez rząd PO?
A jaki powinien być?
Powinniśmy wiedzieć, kiedy poszczególne elementy tego projektu będą gotowe. Np., że takie i takie drogi będą gotowe, a takie i takie - nie. Rząd powinien powiedzieć, że bierze za to pełną odpowiedzialność. Nie może być tak, że jednego dnia mówi się, że będzie druga linia metra, a drugiego, że nie będzie. Podobnie jest z drogą S5. Wszyscy wiedzą, że jest na papierze, ale nikt nie wie, czy ktokolwiek wykonał już jakiś ruch, by powstała. My zrobiliśmy cały plan drogowy i wpisaliśmy do niego pieniądze potrzebne na realizację. Tyle mógł zrobić stary rząd.
Może rząd nie pokazuje planu, ale cały czas pracuje nad dobrym przygotowaniem Euro?
To ja chcę wiedzieć, kto i co konkretnie robi. Co robi np. pan minister Marcin Hera (prezes zarządu ds. organizacji Euro 2012 - przyp. red.)? Cały czas nie ma rozporządzenia o Euro w Polsce. Jest tylko takie w starej wersji wydane jeszcze przeze mnie, w którym było zapisanych sześć inwestycji potrzebnych w Warszawie. Nie zdążyliśmy znowelizować rozporządzenia, poszerzając je o inne samorządy, bo były wybory. Jak nie ma rozporządzenia, nie można korzystać z tzw. procedury Euro, która ułatwia prowadzenie danej inwestycji.
Chce pani powiedzieć, że za PO wszystko się zawaliło?
O projekcie trzeba mówić otwarcie. Ja mówiłam publicznie o wszystkim. A teraz co? Sprawa finansowania stadionów. Mówi się, że rząd da pieniądze. A przecież premier z kieszeni pieniędzy nie wyjmuje, ale z budżetu. Więc do tego jest potrzebna uchwała Rady Ministrów. A tej nie ma. Rząd oczywiście się broni, mówiąc, że pieniądze są potrzebne dopiero na 2009 r. I tak jest. Ale plany budżetowe robi się w połowie każdego roku. Do tej pory nie ma żadnego planu inwestycyjnego!
Pani krytykuje rząd PO, z kolei Platforma krytykuje poprzedni rząd. Minister Drzewiecki zaraz po objęciu resortu z przerażeniem ocenił stan przygotowań do mistrzostw.
Powiem tylko jedno: to nasz rząd przygotował ofertę dla UEFA, dzięki której wygraliśmy Euro.
Jaką wystawiłaby pani ocenę ministrowi Drzewieckiemu za prace nad Euro?
Nie chcę go oceniać. Ale mam wrażenie, że on bardziej skoncentrował się na krytyce poprzedników niż na przygotowaniu własnego pomysłu na organizację Euro.
W przygotowaniach do mistrzostw możemy się czymś pochwalić?
Samorządami, które znakomicie odrobiły lekcje i zrobiły plany inwestycyjne. Tyle tylko że koordynator projektu Euro, czyli rząd, nie umie tego pokazać Polakom. Możemy się też pochwalić zamówionymi projektami stadionów. One na pewno zostaną zrealizowane.
Czyli o stadiony nie musimy się martwić?
Nie.
A o co musimy?
O dworce kolejowe. One są w opłakanym stanie. I nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za nie: ani PKP, ani rząd, ani miasta. Efekt jest taki, że nie wiadomo, kto ma się zająć przygotowaniem ich na Euro. Jeśli PKP nie mają pieniędzy na modernizację, to trzeba się zastanowić, co zrobić.
Co konkretnie?
Jest np. procedura komunalizacji, czyli przekazania dworców miastom. Wtedy to miasta by decydowały, co zrobić: czy wpuszczą tam inwestora, czy same je wyremontują i zrobią galerie handlowe.
Zdążymy z modernizacją kolei?
Pod warunkiem że szybko zostaną podjęte jakieś decyzje.
A centra pobytowo-treningowe mamy?
Nie mamy. Musimy je zbudować do 2010 r. Zgłosiło się ponad 100 samorządów z ofertą budowy takich centrów lub ich przygotowania na bazie ośrodków już istniejących. Ale rząd nie dał odpowiedzi, które z nich minister sportu przedstawi UEFA. Te ośrodki - ma być ich minimum 16 - muszą spełniać określone wymogi. Ośrodek musi posiadać pięciogwiazdkowy hotel z zapleczem odnowy biologicznej, dwa, a najlepiej trzy boiska treningowe, a czas dojazdu ze stadionu nie może trwać dłużej niż godzina jazdy samochodem. Ośrodek powinien też spełniać tzw. kryterium intymności - piłkarze muszą mieć normalne warunki do życia.
Ukrainie idzie lepiej w przygotowaniach?
Ukraina ma skomplikowaną sytuację, zupełnie odmienną niż my. Inwestorami stadionów są prywatne osoby, czyli nie ma tej całej administracji. Ale z drugiej strony oni nie mają infrastruktury hotelowej, drogowej. Więc nie da się tego porównać. Ale dla UEFA będzie się liczyło tylko jedno: czy są gotowe stadiony i centra pobytowe.
Czy zamieszanie wokół PZPN może zaszkodzić nam przy przygotowaniach do Euro?
Na pewno szkodzi wizerunkowi Polski na świecie oraz wizerunkowi naszych piłkarzy. Należy pamiętać, że ciężar odpowiedzialności za przygotowania do Euro spoczywa też na PZPN. Jego uwikłanie w korupcję w tym przeszkadza.
Co należy zrobić: szybko odwołać prezesa PZPN czy na jakiś czas wyciszyć sprawę?
Należy szybko wymienić całe struktury związku. Bo nie chodzi tylko o prezesa, ale też o cały system korupcyjny, który tam działa. Trzeba zmienić sposób funkcjonowania PZPN.
Kto byłby dobrym kandydatem na fotel po Listkiewiczu?
Ktoś, kto ma zaufanie publiczne i zna się na piłce nożnej. Nie chcę nikogo wymieniać, bo wtedy nie zostanie wybrany.