Jeszcze przed oficjalnym podaniem nazwisk zatrzymanych osób, stacja RMF FM podała informacje na temat prowadzonego śledztwa. Według stacji, śledczy podejrzewają, że mężczyźni proponowali różnym osobom niewymienianie ich nazwisk w aneksie w zamian za pieniądze. Podobno prokuratorzy mają dowody na co najmniej jeden taki przypadek - gdy zażądano najpierw 100 a potem 200 tysięcy złotych od jednego z biznesmenów.

Reklama

Śledczy mieli ustalić również - według rozgłośni - że za odpowiednią opłatą proponowano byłym agentom WSI pozytywną weryfikację.

Informacje o zatrzymaniach oficjalnie potwierdziła już prokuratura. "Wydałem polecenie zatrzymania dwóch osób" - powiedział Radiu Zet prokurator Robert Majewski.

Zakaz filmowania

Poranne przeszukania ABW w domach dwóch członków komisji weryfikacyjnej WSI, Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka, miały wyjątkowo gorącą atmosferę. Prokuratura tłumaczyła jedynie, że "prowadzi" czynności w czterech mieszkaniach (prócz członków komisji i Aleksandra L., na celowniku ABW znalazł się dziennikarz Wojciech Sumliński, badający sprawy WSI).

Reklama

Dziennikarzom TVP, którzy przyjechali filmować akcję w domu Bączka, funkcjonariusze zabrali kamerę i pendrive'y, wyrwali telefon komórkowy.

Dziennikarze "Misji specjalnej" opowiadają, że weszli do domu Bączka przez otwarty garaż, gdy agenci ABW byli już w środku. Z włączoną kamerą weszli do korytarza, w którym zatrzymały ich dwie funkcjonariuszki. Piotra Bączka - byłego rzecznika Macierewicza, a teraz asystenta posła Jacka Kurskiego - widzieli krótko.

Reklama

Kiedy dziennikarze nie chcieli wyjść z domu ani oddać sprzętu, agenci wezwali policję. Patrol jednak spisał tylko dane reporterów. Wtedy do akcji wkroczyła sama ABW. Zajął się tym jeden z oficerów. Zagroził użyciem siły, zabrał telefon komórkowy, przez który rozmawiał jeden z dziennikarzy. Reporterów przeszukano, a telefon, kamerę i pendrive'y zaplombowano i zawieziono do prokuratury.

Prokurator Robert Majewski, wyjaśnił dziennikowi.pl, że tylko Prokuratura Krajowa mogła wydać zezwolenie na filmowanie przeszukania. A dziennikarze "Misji specjalnej" o to nie poprosili.

Brutalna ABW?

Ostatecznie... "Członkowie Komisji Weryfikacyjnej WSI: Piotr Bączek i Leszek Pietrzak nie są zatrzymani i nie mają postawionych żadnych zarzutów" - ogłosił wieczorem prok. Robert Majewski.

Na alarm biją posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Na konferencji prasowej przekonywali, że gdyby coś takiego wydarzyłoby się za rządów ich partii, padałyby oskarżenia o powrót do państwa totalitarnego.

Antoni Macierewicz mówił też, że agenci ABW przeszukiwali mieszkanie Leszka Pietrzaka, byłego pracownika IPN, który sam wychowuje małą córkę. Według Macierewicza, nie pozwolono mu poprosić nikogo, by zajął się dzieckiem.

Tajemnicza akcja

Prokuratura Krajowa, na zlecenie której ABW wkroczyło rano do czterech mieszkań, nie chce zdradzać szczegółów akcji. Prokurator Majewski mówi tylko dziennikowi.pl, że ma ona związek ze śledztwem w sprawie nieprawidłowości w działaniach komisji weryfikacyjnej WSI.

Możliwe są zarzuty przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków a nawet płatnej protekcji. Ale dziennik.pl dowiedział się, że chodzi o możliwość wykreślania nazwisk z raportu o WSI za pieniądze. Po południu stacja RMF potwierdziła nasze informacje.

Antoni Macierewicz, były szef komisji, ma swoją teorię o dzisiejszej akcji. "To zwieńczenie prowokacji byłego oficera WSW Aleksandra L., który twierdził, że za ćwierć miliona złotych jest w stanie dostarczyć tajny aneks do raportu o likwidacji WSI" - mówi radiu RMF. Sprawę handlu aneksem opisał DZIENNIK. To właśnie do redaktorów DZIENNIKA zgłosił się były szef wywiadu wojskowego PRL Aleksander L. i chciał sprzedać im ten tajny dokument.

Narada u prokuratora krajowego

Sprawa postępowań dotyczących Antoniego Macierewicza nabrała tempa już w zeszłym tygodniu. Jak ustaliło Radio ZET, wtedy właśnie śledczy zebrali się u prokuratora krajowego Marka Staszaka na naradę i przegląd akt. Co więcej, zdaniem reporterów stacji, w ubiegłym tygodniu wysoko postawiony urzędnik kancelarii premiera naciskał na szefa Komisji Nadzoru Finansowego, by zwolnił z państwowej spółki Naftor osoby związane z byłym likwidatorem WSI.

Wczoraj pracę w Naftorze stracił bliski współpracownik Macierewicza, Piotr Woyciechowski, oraz stryjeczny bratanek byłego weryfikatora, Tomasz Macierewicz.

"Nie wiem, czego szuka ABW. Myślę, że realizuje strategię zastraszania, realizuje strategię zemsty za rozwiązanie WSI. Skutek może być tylko taki, że zablokuje się do końca prace komisji weryfikacyjnej" - ocenia Macierewicz.

PiS żąda wyjaśnień

Piotr Bączek jest członkiem komisji weryfikacyjnej WSI, a od tygodnia również sejmowym asystentem Jacka Kurskiego w sejmowej komisji, wyjaśniającej domniemane naciski na służby specjalne. "PiS uważa, że właśnie to jest powodem przeszukania" - mówi dziennikowi.pl członek tej komisji z ramienia PiS, Arkadiusz Mularczyk.

Prawo i Sprawiedliwość jeszcze dziś wystąpi o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. A to dlatego, że obawia się, czy w ramach akcji przeciwko Bączkowi nie byli podsłuchiwani właśnie Kurski i Mularczyk. "Będziemy chcieli wyjaśnień od ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ćwiąkalskiego, i szefa ABW, Krzysztofa Bondaryka" - mówi Mularczyk.

Szef komisji weryfikacyjnej WSI nic nie wie

Jan Olszewski, szef komisji weryfikacyjnej WSI, oficjalnie nic nie wie o przeszukaniach. "Nie zostałem poinformowany ani przez prokuraturę, ani przez ABW" - mówi dziennikowi.pl.