Kilka tygodni temu były minister sprawiedliwości po wyjściu z domu zauważył, że jest fotografowany. Zdjęcia robiło mu dwóch ludzi siedzących w bmw zaparkowanym po przeciwnej stronie ulicy. Mężczyźni widząc, że Ziobro ich zauważył, zasłonili twarze i odjechali z piskiem opon. Polityk opisał zajście w notatce, którą przekazał szefowi klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.
"Nie chcę wyjść na paranoika, dlatego nie nagłaśniałem tej sprawy. Ale zależy mi na jej wyjaśnieniu, bo moim zdaniem to byli albo ludzie specsłużb, albo paparazzi" - mówi "Newsweekowi" Zbigniew Ziobro. "Tylko że dziennikarze raczej nie jeżdżą limuzynami i nie uciekają, gdy się ich zobaczy" - dodaje.
Posła PiS najbardziej zaniepokoił fakt, że niedawno podobną przygodę miał były wiceszef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak ustalił "Newsweek", chodzi o Grzegorza Ocieczka, współpracownika Zbigniewa Ziobry. "To prawda" - przyznaje Ocieczek i opowiada, jak po odejściu z ABW złapał na ulicy człowieka, który go śledził. Podkreśla też, iż jest pewien, że ma założony podsłuch w telefonie.
Doniesienia "Newsweeka" podzieliły polityków, którzy gościli dziś w Radiu ZET. "Należy to wyjaśnić. Ziobro powinien być przez szefa ABW zaproszony i sprawa powinna być wyjaśniona" - nie ma wątpliwości Michał Kamiński z Kancelarii Prezydenta. Zgadza się z nim Ryszard Kalisz z SLD. Julia Pitera z kolei przypomina, że sama była w podobnej sytuacji. "Jak miałam podejrzenie, że byłam podsłuchiwana za rządów PiS, to Ziobro nic nie zrobił. Niech złoży zapytanie, czy był podsłuchiwany" - radzi byłemu ministrowi sprawiedliwości minister od spraw korupcji.
Sprawą zaniepokojony jest szef klubu PiS Przemysław Gosiewski. Wystąpi do premiera Donalda Tuska z prośbą o wyjaśnienie, czy służby specjalne inwigilują polityków opozycji.