>>>Kaczyński zdumiony brakiem zaproszenia od MON
Prezydent uważa, że powołania leżą wyłącznie w jego gestii. "To ja zdecyduję, kto będzie pełnił te funkcje. Chciałbym, żeby to było jasne dla wszystkich. Jestem zwierzchnikiem Sił Zbrojnych nie tylko w formalnym znaczeniu" - tłumaczył Lech Kaczyński.
Ale, według TVP Info, MON uważa, że do wyznaczenia szefa Sztabu Generalnego i dowódcy Wojsk Lądowych prezydent potrzebuje wniosku ministra obrony Bogdana Klicha. "Radzę ministrowi Klichowi i jego współpracownikom zapoznać się z konstytucją, która daje tu głowie państwa wolną rękę" - odpiera jednak Aleksander Szczygło, były szef Kancelarii Prezydenta.
Tylko że Szczygło, kiedy był ministrem obrony, wysłał wnioski do prezydenta Kaczyńskiego. Dlaczego Klich nie ma takiego prawa? "Owszem, wysyłałem w tych sprawach do prezydenta pisma z personalnymi sugestiami, ale ani konstytucja, ani ustawa tego nie wymaga. To była wyłącznie moja osobista inicjatywa i prezydent nie miał obowiązku się do nich zastosować" - mówi Szczygło.
Konstytucja nie wymaga, ale...
Choć konstytucja faktycznie nie wymaga wniosku od szefa resortu obrony, to jednak eksperci mówią, że jest on konieczny. Takiego zdania jest między innymi profesor Piotr Winczorek. Taka jest dotychczasowa praktyka. Wybór szefa Sztabu Generalnego i Wojsk Lądowych przez ministra jest o tyle ważny, że to on będzie z nimi bezpośrednio współpracował. Co więcej, podpis prezydenta pod nazwiskami nominowanych wymaga kontrasygnaty premiera.
I właśnie w tym TVP Info upatruje potencjalnego paraliżu w wojsku. Według serwisu Klich wyśle prezydentowi swoje kandydatury. Jeśli Lech Kaczyński je zignoruje, to można się spodziewać negatywnej reakcji szefa rządu. Brak podpisu pod nazwiskami nominowanych generałów będzie zaś oznaczać impas.
TVP Info przypomina, że kadencja szefa Sztabu Generalnego kończy się w marcu 2009 roku, dowódcy Wojsk Lądowych - siedem miesięcy później.