Całość rozmowy prezesa PiS z Katarzyną Gójską i Tomaszem Sakiewiczem, której fragment został w piątek zamieszczony na portalu niezalezna.pl, ukaże się w najbliższą środę w tygodniku "Gazeta Polska".
Na uwagę prowadzących wywiad, że w tym samym czasie, gdy będzie obradować kongres PiS "to do Polski będzie (...) zbliżać się biały koń z Tuskiem na grzbiecie (...); być może teraz naprawdę wróci, bo zdaje się kończy mu się kontrakt", Kaczyński odpowiada, że wskazany przez nich powód "rzeczywiście może okazać się prawdziwy i sprowadzić Tuska do Polski".
Z tego, co wiem, jego pozycja nie jest - mówiąc delikatnie - najmocniejsza. Brak zamiłowania do ciężkiej pracy pana Tuska - u nas dobrze znany, dowcipy o tym są - tam coraz gorzej jest przyjmowany, a na dodatek jego germanocentryczność nie wszystkim odpowiada. Zatem najpewniej nie ma innego wyjścia i musi wrócić. Taka jest brutalna prawda, cała reszta z tym proszeniem, wyczekiwaniem to teatr mający być może nieco osłodzić ten powrót lub uczynić go w ogóle możliwym - podkreślił Kaczyński.
"Nie mam wiedzy na temat planów Tuska"
Według niego powrót Tuska prawdopodobnie "rzeczywiście ożywi jakąś mniejszościową część elektoratu Platformy".
Na uwagę, że "bez względu na to, kim Tusk będzie w PO, to będzie poza parlamentem" lider PiS zauważył, że "była mowa o powrocie poprzez Senat; ktoś miałby zrezygnować, byłyby wybory i on wziąłby w nich udział". Musiałby je oczywiście wygrać. Ale to tylko spekulacje. Nie mam wiedzy na temat planów Tuska - zastrzegł Kaczyński.
Na pytanie, czy Tusk może być kandydatem na premiera technicznego, prezes PiS ocenił, że "to jednak byłaby dość ryzykowna akcja". Taka większość wymagałaby oczywiście części naszej koalicji, ale także Konfederacji. Nie dawałbym szans na zrealizowanie takiego zamierzenia. Ono jest mało prawdopodobne. Taka sytuacja, by Tuska nie umocniła i jestem pewien, iż on sam dobrze to wie. Tak jak za czasów pierwszego naszego rządu w latach 2005-2007 nie był zwolennikiem obalania nas za wszelką cenę. Nie chciał iść z Samoobroną, bo traktował to jako obciążenie - mówił Kaczyński.