Tusk, w rozmowie opublikowanej w weekendowym wydaniu "GW", pytany był m.in o możliwe działania NATO wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Decyzje dotyczące bezpośredniej obecności NATO w konflikcie z Rosją nie są podejmowane w Warszawie. Jeśli chcemy skutecznie pomagać Ukrainie, musimy utrzymać pełną jedność, pełną koordynację w obrębie NATO i UE - zaznaczył.
Jak wskazał, dziś komunikaty z siedziby NATO i z Waszyngtonu brzmią jednoznacznie: NATO nie zaangażuje się bezpośrednio w działania zbrojne na terenie Ukrainy. Tu nie trzeba jakichś szczególnie wyrafinowanych tłumaczeń dlaczego. Jest oczywiste, że chcemy pomóc Ukrainie, ale równocześnie świat Zachodu chce uniknąć konfliktu globalnego z użyciem wszystkich najokrutniejszych narzędzi, takich jak broń nuklearna - dodał lider PO.
Na uwagę, że Rosja już skompromitowała się jako potęga wojskowa, odparł, że "reputacja armii rosyjskiej legła w gruzach", jednak nie zmniejszyło to zagrożenia "konfliktem z użyciem wszystkich dostępnych środków". Znając rosyjskie nastawienie, doktryny militarne plus to, co się dzieje z samym Putinem, jego obsesjami, ryzyko użycia innych środków niż konwencjonalne jest większe niż kiedykolwiek wcześniej. Bo tylko tu Rosja ma ciągle jakieś argumenty w ręku - ocenił Tusk.
Tusk o wizycie Morawieckiego i Kaczyńskiego w Kijowie
Lider Platformy zapytany też został o wizytę premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego oraz szefów rządów Czech i Słowacji w Kijowie, a także o złożoną tam przez prezesa PiS propozycję wysłania do Ukrainy misji pokojowej w ramach NATO lub innego porozumienia międzynarodowego.
Nie podobają mi się szyderstwa z tej wizyty. Ale nie podobają mi się też propagandowe zachwyty, że Kaczyński zatrzyma Putina. Ten polityczny gest wymagający wyobraźni i odwagi, mówię tu o trójce premierów, był potrzebny (prezydentowi Ukrainy, Wołodymyrowi) Zełenskiemu, inaczej do tej wizyty by nie doszło - zaznaczył Tusk.
W jego ocenie wypowiedź Kaczyńskiego była jednak "zupełnie niepotrzebnym incydentem", a ten pomysł "wzbudza tylko konfuzję i niepokój". Sami nie wygramy tej wojny. Naszym zadaniem nie jest formułowanie jakichś ekscentrycznych stanowisk. Naszym zadaniem jest nieustanna praca nad jednością i odwagą Zachodu w tej sprawie - powiedział szef PO.
Tusk odniósł się też do informacji, że polskie władze o prawdopodobieństwie wojny wiedziały od listopada, bo wtedy o planach Rosji z premierem miała rozmawiać szefowa amerykańskiego wywiadu narodowego. Niewiara czy sceptycyzm wobec amerykańskich ostrzeżeń są zaskakujące, a w przypadku Polski wręcz niewybaczalne - powiedział.
Według Tuska "już w pierwszych dniach inwazji było widać, a jeszcze wyraźniej, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na falę uchodźców". Dopytywany, czy rząd powinien zrobić więcej, powiedział: Nazwijmy sprawy po imieniu. Wiedzieli od listopada, nie zrobili nic. Nie będę tego rozwijał, bo w tej dramatycznej sytuacji najważniejsze jest utrzymanie jedności. Warto starać się wytrzymać, jak długo to możliwe, bez niepotrzebnego mnożenia konfliktów czy negatywnych emocji w Unii i w Polsce.
Lider Platformy pytany był także, czy "oglądał media publiczne w ostatnim czasie i zmasowany atak" na niego. Jak zaznaczył, "nie da się sprowokować", bo "rozpoczynanie zimnej wojny domowej w takiej chwili jest czymś niepatriotycznym i antypolskim". Ale na pewno nie zgodzę się na jakąkolwiek formę kapitulacji wobec PiS. Oni wpadli na pomysł, że wykorzystają tragedię Ukraińców, żeby uderzyć w opozycję. To jedna z wersji putinady, która odbywa się w wielu miejscach Europy. Każdy, kto zaognia konflikt polityczny, i to w kontekście rosyjskim, działa na rzecz Putina - podkreślił Tusk.