Do ugody doszło w sobotę podczas spotkania premiera Donalda Tuska z Nicolasem Sarkozym. "Najistotniejsze jest to, że udaje nam się odroczyć ten termin, tę datę graniczną, kiedy polska gospodarka będzie musiała radykalnie ograniczać emisję CO2, a to oznacza, że mamy więcej czasu na modernizację polskich elektrowni" - powiedział Nowak w TVN24.
Wytłumaczył, że na mocy porozumienia z Sarkozym do 2020 r. Polska będzie mogła samodzielnie ustalać limity emisji CO2 i nie zostanie objęta tzw. systemem aukcyjnym.
Aukcje to najbardziej kontrowersyjny pomysł klimatycznego pakietu. Jeśli ten system wszedłby w życie, to limity emisji dwutlenku węgla będzie się kupować na specjalnych aukcjach, ale rządzących się jedną regułą: wygrywa ten, kto da więcej.
Krytycy forsowanego przez Francję pomysłu wskazywali, że na takim rozwiązaniu skorzystają tylko najbogatsi. A zwłaszcza sam Paryż, który 80 proc. zapotrzebowania na energię pokrywa z "czystych" elektrowni atomowych. Mógłby na aukcjach kupować limity, by potem po znacznie zawyżonych cenach odsprzedawać je potrzebującym państwom.
Strona polska tłumaczyła, że wprowadzenie ograniczeń w emisji CO2 - o co najmniej 20 proc. do 2020 roku - oznacza zapaść dla naszego przemysłu i energetyki. Są one bowiem oparte na węglu, więc koszty ekologicznych modernizacji byłyby ogromne. Dodatkowo niespełnienie standardów wiązałoby się z ogromnymi karami.
Pakiet klimatyczny będzie głównym tematem najbliższego unijnego szczytu. Francja naciska na jego szybkie przyjęcie, by spełnić najnowsze wytyczne ONZ, ale także i po to, by UE rzuciła wyzwanie Stanom Zjednoczonym i stała się ekologicznym liderem świata.
Niewykluczone, że za sobotnim kompromisem kryje się coś jeszcze. Francja, która jest światowym liderem w cywilnych technologiach atomowych, zgodziła się na okres przejściowy dla Polski, by wejść na nasz rynek. Rząd Tuska coraz śmielej mówi bowiem o tym, że potrzebujemy dwóch, być może nawet trzech siłowni atomowych.