W ubiegłym tygodniu klub KO złożył wniosek o powołanie komisji śledczej w sprawie afery podsłuchowej w kontekście "przeciwdziałania wpływom zagranicznych służb specjalnych". Rzecznik PiS Radosław Fogiel poinformował, że jego ugrupowanie złoży prawdopodobnie wniosek o powołanie komisji weryfikacyjnej ds. tzw. afery podsłuchowej w odpowiedzi na wniosek KO. Partia rządząca proponuje zbadanie sprawy w okresie od 2007 do 2022 r.

Reklama

Budka: W interesie Polski jest, aby sprawdzić jak duży wpływ mają rosyjskie służby na to, co działo się przez ostatnie 7 lat

Borys Budka był pytany we wtorek w Radiu Zet, czy KO poprze pomysł PiS, aby sprawą zeznań wspólnika Marka Falenty - Marcina W. zajęła się komisja weryfikacyjna. Co komisja ma weryfikować? To są kolejne bzdury, które Kaczyński mówi, żeby uciec od komisji śledczej. Konstytucja mówi jasno: jeśli organy państwa nie działały w jakiejś sprawie, w tym przypadku nie działała prokuratura, to jest od tego komisja śledcza. Koniec kropka - odpowiedział polityk. Jego zdaniem, "trzeba zbadać wątek, którego prokuratura przez 5 lat nie dotknęła. Wpływu rosyjskich służb na ceny energii w Polsce, na politykę energetyczną polskiego rządu i na wpływ na ewentualne zmiany polityczne. (...) W interesie Polski jest to, aby sprawdzić, jak duży wpływa mają rosyjskie służby na to, co działo się przez ostatnie 7 lat - dodał Budka.

Polityk opozycji zaznaczył, że "opinia publiczna powinna poznać cały materiał z tzw. afery taśmowej". Zwrócił uwagę, że nie zbadany został wątek nagrań z rozmów Mateusza Morawieckiego. Jestem przekonana, że dzisiaj najbardziej komisji śledczej obawiają się ludzie PiS, bo wyszłaby prawda o tym, kto zlecał te podsłuchy, ale również, kto na tym politycznie skorzystał - wskazał szef klubu KO. Dopytywany, czy poprze projekt komisji śledczej, która miałaby zbadać wątki afery od 2007 r. odparł: Trzeba zbadać to, w jaki sposób polskie służby nie reagowały na wątek rosyjski od momentu, kiedy pojawiają się pierwsze dowody. I dodał: Natomiast zakres czasowy jest do dyskusji. Nie mówimy nie.

Klub KO złożył w piątek wniosek o powołanie komisji śledczej ds. do zbadania prawidłowości, legalności oraz celowości działań podejmowanych przez organy i instytucje publiczne w celu zapobiegania i przeciwdziałania wpływom zagranicznych służb specjalnych na politykę energetyczną Polski w okresie od 1 lipca 2013 r. do 20 października 2022 r., a także zaniechań w zakresie wykrycia tychże wpływów.

Reklama

Zeznania Marcina W.

Sprawa zaczęła się po tym, jak w ubiegły poniedziałek tygodnik "Newsweek" napisał, że Marcin W. - wspólnik biznesowy Marka Falenty, skazanego za organizację w latach 2013-2014 podsłuchów najważniejszych osób w państwie - zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie. Szef PO Donald Tusk, odnosząc się do publikacji "Newsweeka", stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka.

W reakcji na te słowa Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji. Michał Tusk oświadczył, że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat".

Autor: Mateusz Mikowski