Anna Gielewska: Firma PR, która pracuje dla Janusza Palikota, w tym samym czasie zaczyna dostawać publiczne zlecenia. Jak pan to ocenia?
Paweł Graś: Nie widzę związku między tym, że ktoś pracuje dla Palikota i otrzymuje zlecenia z takich czy innych instytucji.

Reklama

Nawet jeżeli jest to zlecenie z Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie, o którym współdecyduje osoba związana z PO?
Postawcie jakiś konkretny zarzut, do którego się można odnosić. Pani sugeruje, że Palikot chodzi po urzędach i zmusza je, żeby dawały zlecenia Prześludze?

To nie jest sytuacja dwuznaczna, że w rozstrzyganiu przetargu uczestniczy podwładny Palikota w partii?
Ale to niech się tłumaczą władze Lublina i osoby odpowiedzialne za przetargi. Co ma do tego rzecznik rządu?

Jest pan też zastępcą sekretarza generalnego PO.
Ale powtarzam pani, że nie widzę związku z tym, że ktoś pracuje dla Palikota i jednocześnie startuje w jakichś przetargach. Poza tym ja nie wiem, jaka jest sytuacja. Wy coś napisaliście, ale jak jest naprawdę? Ja nie jestem NIK-iem, prokuraturą ani inną służbą.

Reklama

Czy w takim razie ktoś powinien to sprawdzić?
Są w kraju instytucje zajmujące się przetargami. To przecież się nie odbywa za zamkniętymi drzwiami, tylko w myśl obowiązujących procedur.

PO nie poprosi Palikota o wyjaśnienie jego relacji z Prześlugą?
A co nas obchodzą relacje Palikota z Prześlugą albo z kimkolwiek innym?

Palikot jest politykiem PO, a jego kontrowersyjną politykę współkreuje specjalista PR.
No i? Nie widzę tu nic do wyjaśniania. Zresztą Palikot nieustannie odnosi się do wszystkich zarzutów medialnych. Nie mam poczucia, żeby unikał wyjaśnień.

Ma pan poczucie, że odnosi się merytorycznie? Czytał pan dziś jego bloga?
Mam inne zajęcia na głowie.