Wojciech Cieśla: Czy prokuratura powinna się zajmować sprawą tekstu, w którym znalazły się informacje oparte na oficjalnych wyciągach z rejestrów sądowych i oświadczeń majątkowych ze strony internetowej Sejmu?
Jerzy Nauman: Myślę, że ewentualne postępowanie prokuratury nie będzie dotyczyło DZIENNIKA, ale pana Janusza Palikota i ewentualnie sprawy, którą DZIENNIK ujawnił. Wydaje mi się, że walka posła z treścią oficjalnych dokumentów publikowanych w powszechnie dostępnych rejestracjach to walka z wiatrakami. I poseł ma problem raczej niezwiązany z DZIENNIKIEM, tylko z treścią skonfrontowanych ze sobą dokumentów. Jeżeli gazeta opublikowała dane publicznie dostępne, a właściwie je upowszechniła, pokazując wiedzę, którą każdy sprawny obywatel może sobie albo ściągnąć przez internet, albo w inny sposób zorganizować, to o jakimkolwiek naruszeniu prawa przez gazetę nie może być mowy.
>>> Tajemnica wielkich pieniędzy Janusza Palikota
Ale sytuacja, w której poseł publicznie kłamie, twierdząc, że DZIENNIK dostał materiały z prokuratury, a w zdobyciu ich pomagał nam Roman Giertych, kończy się jego oficjalnym doniesieniem do prokuratury.
To, o czym napisaliście, to nie jest jakaś sytuacja nadzwyczajna. Raczej przypomina standardowe dziennikarskie postępowanie. Można je porównać do hipotetycznej sytuacji, w której reporter lokalnej gazety pisze o sprawie zwykłego malwersanta, idzie do Krajowego Rejestru Sądowego, wyciąga piętnaście odpisów spółek krzaków, które malwersant zarejestrował, ujawnia to wszystko i pokazuje mechanizm przekrętu. To, że w tym wypadku chodzi o posła, że te rejestry sądowe są za granicą, w rajach podatkowych, nie ma żadnego znaczenia. Owszem, jest trudność techniczna w zdobyciu takiej wiedzy, bo to najczęściej egzotyczne kraje. Ale po to gazety mają swoich dziennikarzy śledczych, żeby ten dystans skracali i takie materiały odnaleźli. I upowszechnili, jeżeli rzucają one nieznane dotąd światło na Janusza Palikota lub jakąś inną osobę publiczną.
Jak możemy teraz pomóc prokuraturze? Wysłać jej pakiet odpisów z rejestrów?
W żartobliwym tonie można powiedzieć, że dziennikarze są zaangażowani w swoją pracę bardziej niż niejedna prokuratura w niejednej sprawie. Jaskrawym dowodem na lenistwo prokuratury jest częsta sytuacja, kiedy prasa coś ujawnia, a później ukazuje się informacja prokuratury, że postępowania nie wszczęto, bo np. list jest w drodze albo zawiadomienie nie wpłynęło. Tak jakby prokuratura nie była zobowiązana z urzędu wykonywać rozmaitych postępowań, w chwili gdy tylko zdobędzie informację - niezależnie od źródeł - o możliwości popełnienia przestępstwa. Dziennikarze ten bezwład prokuratury mogą minimalizować, robiąc to, co właściwie potrafi przeciętny urzędnik: zajrzeć do tych rejestrów i wyciągnąć za pięć czy piętnaście euro wyciągi, zestawić je, porównać i ułożyć te puzzle. A to już zrobiliście.
>>> Giertych: Palikotek nie będzie mnie straszył
Prokuratura ma nieraz, jak się okazuje, problem z zebraniem puzzli. Zwłaszcza jeśli próbuje badać spółki z rajów podatkowych.
Cóż, prokuratura ma często pretensje do prasy, a kiedy prasa ją wyręcza w robocie, to się obraża, zamiast zwiesić ze wstydu nos i bąknąć "dziękuję".