GRZEGORZ OSIECKI: Słowa Grzegorza Schetyny, że Donald Tusk mógł zostać partyjnym prezydentem, można traktować poważnie?
ANDRZEJ OLECHOWSKI*: To jest sprzeczne z konstytucją, więc albo pan Grzegorz nie przeczytał stosownych przepisów, albo był to żart. Wszelkie pomysły na kolejnego lidera wielkiej partii, który będzie prezydentem i faktycznie przewodniczącym, wydają mi się bardzo nietrafne. Konstytucja dobrze to formułuje, że powinniśmy mieć niezależnego prezydenta, i mam nadzieję, że tak będzie.
Każdy kolejny prezydent, począwszy od Lecha Wałęsy, przez Aleksandra Kwaśniewskiego, po dzisiejszego, był silnie powiązany z własnym obozem. Może to jest jakieś wyjście, by zaakceptować stan faktyczny?
To zrozumiałe, że prezydentem powinna być osoba zaangażowana politycznie. Ale to ma być dziekan klasy politycznej, czyli taka osoba, która jest w stanie rozmawiać ze wszystkimi i być arbitrem. A jeśli jest czynnym działaczem partyjnym, to sytuacja robi się nie do wytrzymania. Najlepiej świadczy o tym kadencja obecnego prezydenta.
To o co chodzi Platformie, jeśli o takich propozycjach słyszymy?
W PO powoli wytwarza się taka atmosfera, że jeśli partia wygra wybory prezydenckie i parlamentarne, to będzie zmieniać konstytucję. I to zarówno w zapowiadanym kierunku, na przykład ordynacji wyborczej, ale też w nieznanym. I to, co mówi w tej chwili wicepremier Schetyna, może być takim balonem próbnym. Może pojawił się pomysł: Pójdźmy do Polaków i powiedzmy: zmienimy porządek prawny tak, by władza jednej partii mogła być w Polsce skuteczna. Ale ja jako człowiek ostrożny przypominam maksymę, że każda władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie.
Mówi pan to jako członek PO?
Mówię to jako doświadczony człowiek, a przede wszystkim obywatel. Boję się takiej sytuacji nawet, gdy władzę w takim państwie sprawują nasi koledzy.
A jeśli to nie balon próbny, to co?
Może chodzić o wyciszenie konkurencji wewnątrzpartyjnej, o uspokojenie na przykład Janusza Palikota, który zgłosił się jako potencjalny kandydat na szefa PO. I o zasygnalizowanie: panowie, nie ma co startować, bo nie wykluczamy, że prezydent pozostanie przewodniczącym.
Czyli władze PO obawiają się pojawienia masy kandydatów z buławami w tornistrach?
Tak, i wtedy zacznie się ferment. Kierownictwu żadnej partii nie zależy na fermencie. A szczególnie partii, która jak PO przyjmuje swoje uchwały na stojąco.
A widzi pan rywali Grzegorza Schetyny, gdyby Donald Tusk zrzekł się szefowania partii?
Parę osób miałoby uzasadnione powody, by myśleć o objęciu przywództwa. Palikot powiedział to wprost. Na pewno marszałek Komorowski jest osobą, która mogłaby tak myśleć, podobnie wiceprzewodnicząca partii Hanna Gronkiewicz-Waltz. Są też szefowie regionów, którzy uważają, że nadają się na to stanowisko.
To będzie w PO wojna o sukcesję?
Wyobrażam sobie, że gdyby Donald Tusk został prezydentem, to sam wyznaczyłby następcę. Przewodniczący, który zostaje głową państwa, cieszy się jeszcze większym autorytetem. Tusk mógłby zrobić, co by chciał. A im dłużej utrzyma niepewność, tym dla kierownictwa spokojniej.
Sukcesorem będzie Schetyna?
Tego nie umiem powiedzieć.
p
*Andrzej Olechowski, jeden z założycieli PO, były szef MSZ i kandydat w wyborach prezydenckich w 2000 r.