Anna Nalewajk: Czuje się pan rozczarowany woltą PO i premiera Tuska w sprawie ustawy medialnej? Powędrowała do prezydenta bez gwarancji finansowania dla mediów publicznych.
Jan Dworak*: Niestety, w obecnym kształcie nie jest to dobra ustawa. Ma rozwiązania warte poparcia, jak licencje programowe czy tzw. klauzule sumienia dla dziennikarzy, ale zawiera dwa podstawowe błędy - nie stwarza żadnych zabezpieczeń przed komercjalizacją telewizji publicznej oraz przed upolitycznieniem mediów. To są krytykowane od dawna słabe strony telewizji. Politycy narzekają na telewizję publiczną, że nie różni się niczym od komercyjnych, ale sami nie pozwalają na powstanie silnej i niezależnej TVP. Ta ustawa nie przerywa błędnego koła.
Premier powiedział, dlaczego nie zgadza się na podarowanie mediom co roku minimum 880 mln zł.
Dobrze, że ten argument padł teraz. To najlepsza ilustracja, jak będzie wyglądała coroczna debata w Sejmie nad budżetem radia i telewizji. Nie ma ani jednego merytorycznego słowa o zadaniach i potrzebach tych mediów. Zawsze łatwiej powiedzieć, że lepiej zbudować kilometr autostrady albo opiekować się biednymi dziećmi, niż wyprodukować program telewizyjny. Posługując się takim argumentem, trzeba też zamknąć Teatr Wielki i też się zaoszczędzi na biedne dzieci. A przecież nikt nie kazał, żeby pieniądze na media były wydawane z budżetu, żeby je komukolwiek zabierać. Od 1926 roku, odkAyąd istnieje Polskie Radio, media w Polsce były finansowane z abonamentu. Abonament był, owszem, opłatą może i nielubianą, ale tradycyjną i oczywistą, bo od pokoleń się ten abonament płaciło. Logika, że wszystkie wydatki państwa powinny być regulowane w budżecie, jest w tym przypadku trafieniem kulą w płot. Bo media publiczne są dziwnym tworem. W dyktaturze należą do państwa i nie są publiczne, tylko państwowe. W demokracji bardziej należą do społeczeństwa niż do państwa, czyli bardziej do obywateli niż do polityków.
Czyli zniesienie abonamentu to błąd?
To jest podstawowy błąd, który rozmontował system. System trzeba uzupełnić przez licencję programową. Ale nie rozwalać. Przez lata raz były mniejsze wpływy z abonamentu, raz większe, ale nikt nie zastanawiał się nad jakąś kwotą minimalną. Bo nie było takiej potrzeby. To Krajowa Rada rozważała potrzeby mediów i określała kwotę. Nie było obawy upolitycznienia tych kryteriów, więc i gwarantowana kwota minimalna nie była potrzebna. Większość krajów europejskich finansuje media z abonamentu. Są kraje, które finansują z budżetu, ale w takiej formie, jak proponował to prof. Tadeusz Kowalski, czyli w oparciu o jakiś konkretny, bardzo przewidywalny wskaźnik.
To, żeby co roku ustalać w ustawie budżetowej pieniądze dla mediów publicznych, jest niezgodne z logiką demokracji. Różnica pomiędzy kancelarią premiera i innymi urzędami centralnymi jest prosta. Tamte służą politykom, a media mają być wobec nich krytyczne.
Wybrano ten sposób świadomie, by uzależnić media od władzy?
Nie wnikam w intencje i tym bardziej nie przypisuję innym złych intencji, bo na tym rozmowa się kończy. Media mają być odpowiedzialne i mądre, a nie są od tego, by ułatwiać życie jakiemukolwiek politykowi. Mają stawiać niewygodne pytania w imieniu obywateli. Koniec, kropka. Trzeba stawiać mediom programowe zadania do wykonania, rozliczać je z wykonania tych zadań, ale trzeba na to dawać pieniądze.
Ale co się stanie po ewentualnym wejściu tej ustawy w życie?
Trzyosobowy zarząd w TVP spowoduje, że zaczną się w nim konflikty. To doświadczenie przerabiamy od początku istnienia spółek medialnych, mamy więc jak w banku. Zarząd musi być jednoosobowy. Poza tym zostaną wybrane nowe rady nadzorcze i nowe rady programowe. Proszę zwrócić uwagę, że w ostatniej chwili z ustawy wykreślono zapis, że w radach programowych nie mogą zasiadać parlamentarzyści, ministrowie, radni itd. Pewnie nie wykreślono go po to, by zasiadali w nich przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego, tylko dość liczna reprezentacja polityków. Nikt nie potrafi też przewidzieć, ile będzie pieniędzy na media, ale nie sądzę, żeby w czasach kryzysu były to duże sumy. Jestem pewny, że TVP przetrwa i da sobie radę na rynku. Nie będzie jednak spełniać zadań misyjnych, bo na to nie będzie pieniędzy. Radio będzie dogorywać.
A ile prawdy jest w tym, że ta ustawa to pierwszy krok do likwidacji lub prywatyzacji mediów publicznych? Może jest tak, jak mówi opozycja, że premier Tusk nie chce telewizji publicznej, tylko boi się do tego przyznać.
Ta ustawa nie daje jednak takich możliwości. Nie da się sprywatyzować pod stołem radia ani telewizji. Media publiczne są zapisane w ustawie o radiofonii i telewizji oraz w tej nowej. Żeby je sprzedać, trzeba zmienić ustawę, bo tu nie wystarczą działania ministra skarbu. Ja nie wierzę w ten scenariusz. Raczej martwi mnie to, jak łatwo można było poprawić zapisy ustawowe i rozpocząć naprawę mediów, ale nikt tą drogą nie idzie.
Dlaczego tak się dzieje? Czemu PO nie słucha ekspertów?
Nawet prof. Kowalski, który z zespołem napisał ten projekt, odciął się od niego, gdy został on tak bardzo zmieniony przez polityków. Nikt nie podejmuje poważnej rozmowy. Wszystko obraca się w kręgu jakichś ogólnych przekonań, uprzedzeń, jakichś sympatii. No i politycznej taktyki. Namawiam polityków, żeby posłuchali ekspertów, a nie traktowali ich jak przeciwników, którzy tylko przeszkadzają, albo lobbystów.
Pan też był związany z PO, pytał ktoś pana o zdanie w tej sprawie?
Mam w PO wielu przyjaciół i dobrych znajomych. Koncepcja mediów publicznych, którą zaprezentowałem ponad dwa lata temu, nie została przyjęta. I tyle.
*były prezes TVP
Anna Nalewajk: Jan Dworak uważa, że przy tworzeniu ustawy popełniono podstawowy błąd, za którym poszły inne: likwidacja abonamentu.
Iwona Śledzińska-Katarasińska*: I dlatego prezes Dworak nie pracował nad tą ustawą. Na ten temat od początku była fundamentalna różnica zdań pomiędzy nim a PO. Mieliśmy w swoim programie likwidację abonamentu i trzeba było wykazać się odrobiną konsekwencji. A druga kwestia jest taka, że w telewizji pieniądze są marnowane i nieszanowane. Pan prezes może ma inną opinię, bo kierował TVP. Być może punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Nikt nie kazał wam szukać pieniędzy na media w budżecie i teraz tłumaczyć, że pieniądze są bardziej potrzebne biednym dzieciom. Jak to nie kazał? Takie przyjęto rozwiązanie. PO jest za zniesieniem abonamentu jako dodatkowego parapodatku. Taki ma pogląd i ma do tego prawo. Spór jest też taki, że dla tych, którzy żyją z telewizji, a prezes Dworak pośrednio do nich należy, telewizja publiczna nagle zrobiła się wielką narodową instytucją. Tymczasem to firma, która świadczy usługi. I ta ustawa ma wymusić żeby były to usługi wyższego lotu i by można było ją rozliczyć z każdej złotówki.
Zdaniem byłego prezesa TVP w czasie tworzenia ustawy traktowaliście ekspertów jak lobbystów. Byli eksperci, którzy byli lobbystami i prezes Dworak w głębi serca musi to przyznać. Rozmawialiśmy cały czas z ekspertami. Tylko że jeżeli ktoś ma zupełnie inną wizję, to my jej nie przyjmujemy. Główne założenia ustawy wyszły z zespołu eksperckiego i wokół nich były budowane porozumienie trzech klubów. Też nie twierdzę, że ta ustawa jest doskonała, i nigdy tego nie twierdziłam.
Często pani słyszy zarzut, o którym mówi też prezes Dworak, że ta ustawa oznacza upolitycznienie TVP? To jest chamstwo. Kto mówi o dalszym upolitycznieniu, jest bezczelnym łgarzem. Wysyłam do konfesjonału tych, którzy tak mówią.
*Iwona Śledzińska-Katarasińska – posłanka PO, przewodnicząca sejmowej komisji kultury i środków przekazu