SLD wielokrotnie mówił, że został oszukany przez PO w sprawie ustawy medialnej. Skąd więc wzięło się jego wahanie w sprawie weta prezydenta i dlaczego lewica nie staje po stronie prezydenta? Bo w polityce, tak jak na arabskim bazarze, targowanie się to element transakcji, bez którego po prostu nie można się obejść.

Reklama

>>>Prezydent zawetował ustawę medialną

Szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki ogłosił dziś, że Lech Kaczyński zawetował ustawę medialną. Do odrzucenia w Sejmie prezydenckiego weta potrzeba większości 3/5 głosów (w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów); koalicja PO-PSL nie dysponuje tyloma głosami, co oznacza, że musi szukać wsparcia Lewicy.

"Namawialiśmy prezydenta do innej decyzji. Nasz pomysł był taki, żeby prezydent podpisał ustawę, a my znaleźlibyśmy większość do zmiany kilku złych zapisów" - mówi Napieralski.

Lewica proponowała m.in. wprowadzenie odpisu z podatków PIT i CIT, który przekazywany byłby mediom publicznym.

Klub Lewicy był współautorem projektu ustawy medialnej (razem z PO i PSL). Posłowie SLD przestali popierać tę ustawę po tym, gdy PO opowiedziała się za tym, by fundusze przekazywane na rzecz mediów publicznych nie były ograniczone kwotą minimum. Politycy SLD opowiadali się za przepisami konkretyzującymi kwotę przeznaczaną na funkcjonowanie mediów publicznych.

Nowa ustawa likwiduje abonament radiowo-telewizyjny, a w zamian wprowadza finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa. O wysokości funduszy miałby decydować każdego roku parlament, przyjmując ustawę budżetową.