Marcin Graczyk: Warto robić taką kampanie w wakacje, gdy elektorat leży na plaży?
Eryk Mistewicz*: Ale to nie jest kampania dla elektoratu. Cel PiS jest inny, nie dać o sobie zapomnieć, ale nie wyborcom, tylko Platformie Obywatelskiej. Strategia PiS jest prosta. Zrozumieli, że zyskują na prowokowaniu Platformy, więc to robią. Odpowiedź Platformy, która nastąpiła po tych filmikach, jest dokładnie taka, jaką chcieli usłyszeć.
PiS chciał, by Graś mówił o postaci z filmiku, że to Gosiewski?
Tak, na rękę jest im także to, co teraz mówi Palikot o Jarosławie Kaczyńskim. To ogranicza scenę polityczną wyłącznie do boiska, na którym grają PO z PiS.
To dla PiS takie ważne?
To daje im gwarancję, że PO nie wybierze sobie innego sparingpartnera - SD Pawła Piskorskiego albo Lewicy. Taką gwarancje daje też niska jakość tych spotów.
To znaczy?
Reklamy są tak słabej jakości. jakby powstały na prośbę PO. Spin doktorzy PiS zachęcają: chodźmy, pobijmy się. To my i tylko my jesteśmy waszym wrogiem. Sami prowokują efekt bumerangu. To jest trochę ryzykowne, bo cześć odbiorców spotu o rzeczniku Grasiu może poczuć do niego sympatię. Tak samo w przypadku filmu o twórcach Platformy. Gdy PiS prowokuje powstanie ruchu obrońców dobrego imienia "pierwszej Platformy" z Płażyńskim, Balazsem i Rokitą... To celowy zabieg. Chodziło o to, by ułatwić Platformie odbijanie piłeczki, bo najgorsze, co mogłoby się wydarzyć strategom PiS, to to, że Platforma spotów by nie zauważyła i nie skomentowała.
Pana zdaniem specjalnie wystawiają się do bicia?
Oczywiście. Bo dzięki temu do społeczeństwa idzie sygnał, że PiS wciąż jest mocne i silne. Słabego przecież się nie bije.
*Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku politycznego