Rzeszowscy prokuratorzy chcą postawić Zielińskiem zarzut niegospodarności i pracują nad wnioskiem o odebranie mu immunitetu. Chodzi o sprawę przetargu ministerstwa eduakcji z lat 2005-2006, które dotyczyło komputeryzacji szkół. Zieliński był wtedy wiceszefem tego resortu. Przetarg na komputeryzację szkół wygrało 19 firm informatycznych z całej Polski. Umowy podpisane z nimi zawierał kary umowne za niedotrzymanie terminu. Wiosną 2006 r. okazało się, że są firmy nie wywiązują się z umów w związku z czy powinny zapłacić w sumie ponad 200 mln zł kary.

Reklama

Zieliński wtedy wystawił swojemu podwładnemu Wiesławowi B. upoważnienie do podpisania aneksów z tymi firmami. Upoważnienie było ważne jeden dzień. W ciągu tego dnia urzędnik podpisał aneksy, na których mocy MEN umorzyło kary. Kontrola NIK badając ten przetarg wykazała poważne nieprawidłowości. A Roman Giertych, który w międzyczasie został szefem MEN powiadomił o sprawie prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro. Rozpoczęło się śledztwo.

>>> Lider PiS może stracić immunitet

Zieliński już zapowiedział, że dobrowolnie się go nie zrzekanie, bo w jego ocenie sprawa ma charakter polityczny. "Cała ta sprawa to zemsta Romana Giertycha. Zostałem przez kogoś celowo wrobiony w tę aferę" - powiedział "Polsce" sekretarz generalny PiS.

"Nie wykluczam, że pozwę za tę wypowiedź Zielińskiego" - odpowiada mu Roman Giertych. "Moim obowiązkiem jako ministra było powiadomienie odpowiednie służby o nieprawidłowościach wykrytych przez NIK. Zresztą potwierdziła je wewnętrzna kontrola, którą zleciłem po otrzymaniu raportu Izby" - dodaje Giertych.