"PiS robi skok na kasę"

Dziennik.pl: W ostatnich dniach obserwujemy festiwal awansów i niezwykłych karier. Rozpisywane są nowe konkursy na stanowiska w agencjach podległych rządowi Zjednoczonej Prawicy, który zaraz odejdzie w niebyt.

Michał Szczerba, poseł KO: To jest ostatni skok PiS na kasę i stanowiska.

Piotr Patkowski został Prezesem Agencji Nadzoru Audytowego. W Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji rozpisano nowy konkurs, mimo że rok temu konkurs się odbył. Jak pan to ocenia?

Reklama

Już dzisiaj wiadomo, skąd wyniknęła ta nominacja Mateusza Morawieckiego na premiera. Potrzebowali czasu, żeby dokończyć układanki personalne, żeby przedłużyć funkcjonowanie wybranym osobom.

Reklama

Decyzje rządu Mateusza Morawieckiego na ostatnią chwilę

Pana zdaniem ustępujący rząd Mateusza Morawieckiego ma jeszcze demokratyczny mandat do nominacji na ważne stanowiska w państwie?

Legitymizacja do zmian personalnych skończyła się 15 października w dniu wyborów. Od tamtego momentu, który de facto potwierdził, że władzę przejmuje nowa koalicja, rząd powinien ograniczyć się do administrowania. Ale najwyraźniej ma te kwestie za nic. Wykorzystują czas do roszad personalnych, w szczególności do próby zabetonowania określonych instytucji i stanowisk.

Ucieczka do Wojsk Obrony Terytorialnej

Media doniosły, że pracownicy Lasów Państwowych i spółek Skarbu Państwa zapisują się do Wojsk Obrony Terytorialnej, bo w ten sposób nie będzie można ich zwolnić. Jak pan to skomentuje?

Wygląda na to, że będzie musiała powstać specjalna nowa jednostka w ramach Wojsk Obrony Terytorialnej, składająca się z funkcjonariuszy PiS i ich nominatów, którzy potraktowali tę aktywność jako formę ochrony…

Żarty żartami. Nie łudźmy się, każda władza na koniec kadencji stanie przed podobną pokusą - obsadzić w pośpiechu urzędy i agencje swoimi ludźmi. Da się coś z tym zrobić?

Reklama

Przede wszystkim wymagana jest jakaś elementarna przyzwoitość. Władza, która kończy swoją misję, i której odmówiono mandatu do dalszego działania nie powinna podejmować decyzji na kolejne pięć, siedem czy dziesięć lat. Jednak to, co się teraz dzieje, jest wykorzystywaniem różnych forteli prawnych, np. zmiana statutu Instytutu Dmowskiego.

Jakim fortelem tam się posłużono?

Doszło tam do dokooptowania instytucji współprowadzącej, jaką jest samorząd, tylko i wyłącznie po to, żeby bez zgody prezydenta miasta z PiS nie móc zlikwidować instytucji czy też odwołać jej dyrektora. To pokazuje, że to jest patologia, z którą trzeba walczyć. Trzeba wprowadzić nowe standardy funkcjonowania w takich sytuacjach.

"NIK będzie miała co robić"

Liczy pan na to, że Najwyższa Izba Kontroli wyjaśni te wątpliwe decyzje personalne rządzących?

NIK będzie miała sporo roboty, bo to nie jest tylko kwestia obsady stanowisk w najdłuższym możliwym wymiarze - bo przecież ustawa o instytucjach kultury mówi o maksymalnie siedmioletniej kadencji, na którą minister mógłby powołać osobę. Ale przecież mógł powołać na trzy, pięć, a niekoniecznie na siedem, czyli na terminy, które są dłuższe niż jedna kadencja Sejmu.

PiS potraktował państwo jak łup, tak traktował je przez osiem lat i na koniec swoich rządów potraktował je dokładnie tak samo – taki łup na zapas. Te wszystkie działania były wadliwe, często bezprawne i będą uchylane, tak jak prawdopodobnie uchwała Rady Miasta Otwocka będzie uchylona przez przyszłego wojewodę mazowieckiego, który dokładnie zbada, czy działanie rady było w tej sprawy właściwe i czy rzeczywiście celem powołania instytutu jest zaspokajanie potrzeb lokalnej wspólnoty, czy też przedłużenie polityki kadrowej i grantowej Prawa i Sprawiedliwości.

rozmawiał Tomasz Mincer