W tym tygodniu Sejm przyjął uchwałę w sprawie usunięcia skutków kryzysu konstytucyjnego lat 2015-2023 w kontekście działalności TK. Apeluje w niej do sędziów Trybunału Konstytucyjnego o rezygnację, "a tym samym o przyłączenie się do procesu demokratycznych przemian".
Uchwała jest pierwszym z czterech projektów, dotyczących kompleksowej reformy TK, zapowiedzianych przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara oraz przedstawicieli wszystkich ugrupowań koalicji rządzącej.
Pakiet czterech projektów - uchwały Sejmu, dwóch ustaw - o TK oraz Przepisów wprowadzające ustawę o TK, a także ustawy o zmianie Konstytucji RP - został zamieszczony na stronie MS. Pierwszy z tych projektów, czyli uchwała, wpłynął do Sejmu we wtorek i został przyjęty w środę. W środę wieczorem do Sejmu wpłynęły też - złożone jako poselskie - projekty dwóch ustaw o TK.
Aneta Malinowska, Dziennik.pl: Jakie mogą być skutki uchwały Sejmu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego? Zmieni się coś, czy to tylko deklaracja polityczna, która nie przełoży się na uzdrowienie sytuacji, ani nie zmieni stanu prawnego w Polsce?
Prof. Mariusz Bidziński, prawnik-konstytucjonalista, wykładowca SWPS: Najsłabszym czynnikiem jest czynnik ludzki – w tym przypadku w dwóch wymiarach. Po pierwsze osoby zajmujące obecnie w sposób nieuprawniony stanowiska sędziów w TK. W świecie prawniczym nie ma wątpliwości, że nie jedni z nich nie spełniali wymogów do uzyskania stanowiska sędziego TK, drudzy zaś są dublerami zajmującymi stanowiska prawidłowo wybranych sędziów. Pojawia się więc pytanie o postawę tych osób, o to jak się zachowają i czy w końcu zrezygnują ze swoich funkcji. Jeżeli znają prawo, a zakładam, że tak jest, to tworzenie przez te osoby alternatywnej rzeczywistości prawnej wyłącznie w celu uzyskania apanaży oraz pogłębiania destrukcji systemu prawnego, uznać należy za całkowicie niedopuszczalne, egoistyczne i krótkowzroczne.
Kto jeszcze zawodzi?
Drugim słabym ogniwem w tej całej "układance" jest osoba prezydenta, który może się zachować dwojako. Albo faktyczne stać na straży Konstytucji i praworządności akceptując w końcu fakt, który jest powszechnie wiadomy, że niektóre z osób znajdujących się w TK w dacie powołania nie spełniali wymogów do piastowania stanowiska sędziego lub nielegalnie zajęły miejsce innych wybranych prawidłowo osób dublerami. Takie działanie świadczyłoby o tym, że prezydent w końcu zrozumiał podstawowe zasady polskiego systemu konstytucyjnego. Alternatywnie, prezydent może iść w zaparte i traktować system prawny w sposób instrumentalny, zaś aktualną obsadę TK jako zdobycz polityczną i w dalszym ciągu realizować wyłącznie swój oraz partyjny interes.
Myśli pan, że prezydent zmieni swoją postawę w tym zakresie?
Retoryka prezydenta jest w miarę stabilna. Oczywiście co jakiś czas daje sygnały, że nad czymś się zastanowi, coś przemyśli, albo że w jakimś kierunku chce iść. Natomiast, o ile dobrze pamiętam, to wszystkie jego dotychczasowe komunikaty i sygnały mówiące o tym, że będzie działał w sposób obiektywny, mijały się z rzeczywistością. Zawsze działał kierunkowo, a to znaczy, że prezydent nie potrafi albo po prostu nie chce być prezydentem narodu – wszystkich obywateli. Ubolewam nad tym, że prezydent tak dużego państwa w środkowej Europie już dziewiąty rok wyraża wdzięczność swoim poplecznikom i partyjnym prominentom, ignorując interesy i prawa pozostałych obywateli.
Zwłaszcza po ostatnich wyborach…
Tak. Ubolewam nad tym, że prezydent ignoruje wolę narodu po raz pierwszy w naszej historii demokratycznej tak wyraźnie wyrażonej. Obywatele zdecydowanie pokazali, że działania prezydenta i poprzedniej władzy nie znajdują już dalej poparcia. Jeśli prezydent znałby konstytucję, rozumiał swoją pozycję w systemie państwa lub po prostu chciał choć trochę to zrozumieć (obawiam się, że mamy tu do czynienia ze zwykłą ignorancją), to stanąłby wreszcie na koniec swojej drugiej kadencji na wysokości zadania, jako strażnik konstytucji, praworządności, arbiter i koncyliator. Niestety, nad czym ubolewam, prezydent Duda tego nie potrafi.
"Zmiana konstytucji wymagałaby wzniesienia się ponad podziały polityczne"
Czyli wychodzi na to, że tylko zmiana konstytucji byłaby skutecznym rozwiązaniem na zażegnanie bałaganu związanego z TK?
Przy zmianie konstytucji byłby potrzebny konsensus. Na razie słyszymy, i to nie tylko od wnioskodawców zmian i uzdrowienia systemu prawnego oraz przywrócenia praworządności i demokracji, ale również ze strony opozycji, że mogą się nad tym zastanowić i pochylić. Oczywiście, powstaje pytanie, ile w tym jest gry politycznej, a ile jest rzeczywistych intencji? Zmiana konstytucji wymagałaby wzniesienia się ponad podziały polityczne i niepatrzenia tylko i wyłącznie na swój czubek nosa i interesy własnej partii. Wymagałaby również przywrócenia do pewnych ram funkcjonowania TK, który świetnie prosperował przed 2015 rokiem.
Patrząc bacznie na aktualną sytuację polityczną, obawiam się, że i to będzie bardzo trunde…
Jeżeli tego nie zrobimy to szacunek obywateli do prawa, polityków, władzy ustawodawczej i wymiaru sprawiedliwości, będzie wciąż bardzo niski. Co więcej, będziemy wciąż uważani za drugą kategorię podmiotów, która ma inne prawa, inną pozycję. Kazus Wąsika i Kamińskiego dobitnie pokazuje, że dziś są równi i równiejsi i że jeśli ma się wsparcie prezydenta lub grupy rządzącej, to można ignorować prawo i bez żadnej odpowiedzialności – "w białych rękawiczkach" działać bezkarnie obok systemu prawnego.