9 listopada na uroczystości obalenia muru berlińskiego z Polski miał pojechać były prezydent i przywódca "Solidarności" Lech Wałęsa. Oficjalnego zaproszenia nie dostał żaden urzędujący polski polityk. Poinformowała o tym Polska Agencja Prasowa, powołując się na niemieckie źródła dyplomatyczne. "Jeśli to się nie zmieni, dojdzie do skandalu i zafałszowania historii" - mówił poseł SPD i były enerdowski opozycjonista Markus Meckel.
Ta informacja zelektryzowała polskie media i opozycję. "Byliśmy liderem we Wschodniej Europie, jeśli chodzi o obalanie komunizmu. Obalenie muru było wtórne w stosunku do rewolucji, która zaczęła się w Polsce. Mamy prawo moralne i historyczne upominać się o naszą obecność" - mówi osoba związana z naszą dyplomacją.
>>> Czytaj także: Niemcy jednak zaproszą Polaków
Szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak mówi wprost - do Berlina powinien zostać zaproszony przedstawiciel rządu. A poseł PiS Paweł Kowal twierdzi, że brak zaproszenia to wynik sporu o interpretację wydarzeń w 1989 r. "Niemcy początek przemian chcą datować na obaleniu muru berlińskiego. Dezauowany jest dorobek <Solidarności>" - mówi Kowal.
Szef MSZ Radosław Sikorski łagodził zamieszanie, argumentując, że do obchodów zostało jeszcze siedem tygodni i że jeszcze nikt nie dostał zaproszenia.
Jak się dowiedzieliśmy w MSZ, zaproszenia dla Polski i dla innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej nie było. Teraz resort tłumaczy, że niemieckie władze planowały imprezę "mniej polityczną, a bardziej obywatelską". Jej punktem kulminacyjnym miało być obalenie zbudowanego z gigantycznych, kolorowych styropianowych płyt ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego. Ale na liście gości znaleźli się przedstawiciele czterech mocarstw, których porozumienie pozwoliło na obalenie muru i zjednoczenie Niemiec. To Angela Merkel decydowała, żeby do Berlina zaprosić Nicolasa Sarkozy’ego, Gordona Browna, Władimira Putina oraz byłego prezydenta USA Billa Clintona zamiast Baracka Obamy.
Niemcy zmienili jednak scenariusz. "Postanowili zaprosić polskiego premiera i dali nam już o tym nieoficjalnie znać" - mówi nam źródło w MSZ. "Ale to oznacza, że Angela Merkel musi też zaprosić innych przywódców z Europy, bo inaczej i oni poczują się urażeni" - zaznacza nasz rozmówca.