Instalację tarczy w Polsce i Czechach pierwotnie wyceniano na 800 mln dol. W końcu koszt tej inwestycji miał sięgnąć nawet 1,2 mld dol. Połowę tej sumy, czyli 600 mln dol., miała pochłonąć budowa w Polsce bazy z wyrzutnią 10 rakiet balistycznych. Nasze firmy miały duży apetyt na takie gigantyczne kontrakty. Szybko się jednak okazało, że najwięcej ma zarobić na tym amerykański koncern Boeing. Polscy kooperanci - około 100 mln dol.

Reklama

>>> Czytaj więcej: Tarcza ląduje w koszu

Dodatkowym profitem mogła być obsługa bazy, w której miał stacjonować 300-osobowy amerykański garnizon. Rocznie taki koszt oszacowano na 30 mln dol. Kilka milionów mogłoby trafić do polskich firm dostarczających na przykład jedzenie czy świadczących usługi dla żołnierzy.

Ale korzyści nie miały ograniczać się wyłącznie do budowy bazy i związanych z nią inwestycji. Umowa o tarczy gwarantowała dostęp do najnowszych technologii i tym samym umożliwiała modernizację naszej armii. Jak szacowali eksperci, miało to pozwolić na zmniejszenie dwudziestoletniego dystansu, jaki dzieli polską armię od wojsk USA. Umowa miała być obudowana innym porozumieniem - o ściślejszej współpracy wojskowej. Pierwotnie nasz rząd chciał wielomiliardowej pomocy wojskowej, w tym przekazania Polsce mobilnych zestawów rakietowych Patriot PAC-3. Ostatecznie stanęło na baterii Patriot, która najpierw miała odwiedzać Polskę raz na rok, a potem stacjonować tu na stałe.

>>> Czytaj także: Dostaniemy Patrioty, nawet bez tarczy

Przy okazji umowy podpisana została deklaracja o współpracy strategicznej między Polską a USA, która zapowiadała szereg dwustronnych porozumień w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa. Ta oferta wygląda na aktualną, bo sekretarz obrony Robert Gates podtrzymał ją i zapowiedział amerykańską obecność w Polsce, jeśli będziemy tego chcieli. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski potwierdził, że mamy dostać uzbrojoną baterię Patriot, która zostanie włączona w polski system obrony przeciwlotniczej.

czytaj dalej

Reklama



Największą zaletą tarczy miało być jednak to, że jest kawałkiem USA w Polsce. To gwarantowałoby, że w przypadku każdego ataku Amerykanie od razu zareagują. "Tracimy szansę na powiązanie naszego systemu bezpieczeństwa z największym mocarstwem świata" - komentuje generał Stanisław Koziej, były wiceszef MON.

Generał Bolesław Balcerowicz zwraca też uwagę na straty polityczne. "Te zyski miały być, gdyby tarcza stała się faktem, a straty zaczęliśmy ponosić od razu. Bo od razu popsuły się nasze stosunki z Rosją, a nie poprawiły z partnerami z NATO i Unii Europejskiej" - podkreśla.

Paradoksalnie najwięcej na decyzji prezydenta USA skorzysta Redzikowo, które protestowało przeciwko umieszczeniu tam amerykańskiej instalacji. By przekonać mieszkańców, nasze władze zaproponowały im liczne rekompensaty: dofinansowanie gminnego basenu, termomodernizację budynków, remonty i przebudowę dróg. "Cieszymy się z amerykańskiej decyzji i liczymy, że wszystkie zaplanowane inwestycje zostaną przeprowadzone" - mówi wójt gminy Ustka Mariusz Chmiel. Jak zapowiedział Sikorski, nowy system bezpieczeństwa, który zapowiadają Stany w miejsce tarczy antyrakietowej, może też się znaleźć w Redzikowie.