O ewentualnych propozycjach dla Cimoszewicza mówił w środę wicepremier Grzegorz Schetyna. "To na pewno jest osoba, która w bardzo dobry sposób zaznaczyła swoją obecność na arenie międzynarodowej. Chcielibyśmy, aby dobre polskie nazwisko w dobry sposób zostało przez Polskę wykorzystane. W jaki sposób, to kwestia rozmów i planów" - stwierdził szef MSWiA.
>>> Czytaj więcej o planach PO wobec Cimoszewicza
Jaką propozycję może usłyszeć Cimoszewicz? W środę posłowie Platformy nie chcieli o tym mówić. Ograniczali się do ogólnego stwierdzenia, że potencjał Cimoszewicza należy wykorzystać. "Na Radzie Europy świat się nie kończy. Trzeba się zastanowić co dalej" - mówi wymijająco poseł PO. Możliwe, że konkretną ofertę przedstawi Cimoszewiczowi dopiero sam premier na spotkaniu w przyszłym tygodniu.
Na podobne spotkanie liczy też SLD. Sojusz chce wysondować, czy istnieje możliwość rozmawiania z Cimoszewiczem o wyborach prezydenckich.
>>> Czytaj także: Nie został sekretarzem, będzie prezydentem?
We wtorek Włodzimierz Cimoszewicz różnicą 85 głosów przegrał potyczkę o fotel szefa Rady z Norwegiem Thorbjoernem Jaglandem. Natychmiast pojawiły się pytania, czy wystartuje w wyborach prezydenckich. Cimoszewicz start wykluczył. Jednak nie wszyscy wierzą w te deklaracje. Na lewicy pojawił się pomysł, że były premier mógłby wystartować jako kandydat obywatelski, który patronowałby ruchowi jednoczącemu centrolewicę.
Według opublikowanego wczoraj sondażu Homo Homini dla "DGP" Włodzimierz Cimoszewicz mógłby liczyć na 16,7 proc. głosów.
p
Kamila Wronowska: Platforma mimo porażki w Radzie Europy chyba nie chce zrezygnować z Cimoszewicza. Grzegorz Schetyna powiedział, że byłoby dobrze, gdyby były premier znalazł swoje miejsce na arenie międzynarodowej. Nie wykluczył, że PO złoży mu kolejną propozycję. Dlaczego Platformie tak zależy na lewicowym polityku?
Tomasz Nałęcz*: Bardzo sobie cenię propozycję Donalda Tuska, który ponad takim plemiennym wymiarem polskiej polityki zaproponował kandydowanie na ważne stanowisko europejskie człowiekowi z innego obozu politycznego. To rzecz nowa w naszej polityce. Jednak teraz premier i Platforma powinni zaprzestać składania kolejnych propozycji. Bo po nieskutecznie przeprowadzonej operacji trudno jest pacjentowi proponować nowe krojenie. Oczywiście rozumiem pewną obawę ze strony PO przed ewentualną krajową aktywnością Cimoszewicza. Myślę, że kolejne składane propozycje stwarzałyby niepotrzebne wrażenie, że i ta pierwsza była podyktowana czymś więcej niż tylko chęcią zgłoszenia dobrego kandydata.
czytaj dalej
Cimoszewicz mówi, że nie chce kandydować w wyborach prezydenckich. Z drugiej strony w sondażach wypada dobrze. W środowym sondażu dla "DGP" znalazł się na trzecim miejscu, za Tuskiem i Kaczyńskim. Może jeszcze zmienić zdanie?
To są szczere deklaracje. Bo Cimoszewicz nie przebiera nerwowo nogami do kandydowania w wyborach prezydenckich. Ale z drugiej strony on byłby w bardzo trudnej sytuacji, gdyby skłócona i podzielona wewnętrzną wojną lewica powróciła do jego wielkiego projektu politycznego wywróconego przed wyborami europejskimi.
Rozumiem, że w tym projekcie musiałby wziąć udział też SLD?
Oczywiście, że tak. Można krytycznie oceniać to, co robi SLD. Ale trzeba być politycznym ślepcem, żeby nie widzieć, że Sojusz jest dzisiaj najsilniejszym środowiskiem na lewicy. I tak naprawdę klucz do tego, co na lewicy się dzieje, leży w rękach tej partii.
Nie jest za późno na zakopywanie toporów wojennych?
Na zejście ze złej drogi i wejście na dobrą nigdy nie jest za późno. Tym bardziej że lewicę czekają wkrótce trzy próby: wybory prezydenckie, samorządowe i parlamentarne. I albo będzie dreptać w miejscu i w żenujący sposób udowadniać, że kilka procent poparcia to jest wielki sukces, albo przystąpi do tych kampanii jako jeden z trzech liczących się w tej grze partnerów. Zjednoczona lewica miałaby szansę na ponad 20 proc. poparcia.
>>> Czytaj więcej: Polak poległ, bo Norwegów bardziej szanują
Powrót do projektu Cimoszewicza to czysta teoria czy trwają jakieś rozmowy?
SdPl jest gotowa do rozmów. Gotowe są też inne środowiska spoza SLD. Ale na razie Grzegorz Napieralski wciąż stosuje taktykę depczącego wszystkich słonia.
A może SLD liczy, że namówi Cimoszewicza na start. Wtedy SdPl i inni nie byliby już do niczego przydatni.
Jeśli Grzegorz Napieralski się łudzi, że namówi Cimoszewicza, żeby w wyborach prezydenckich został partyjnym sztandarem SLD, to niech mu za przestrogę będzie odmowa, jaką usłyszał od Jolanty Kwaśniewskiej. Przestrzegam kolegów z SLD, żeby nie próbowali ubrać Cimoszewicza w partyjny, SLD-owski garnitur. Bo w tej sytuacji jestem pewien, że on żadnej dyskusji o wyborach prezydenckich nie podejmie. Podobnie jak zrobiła to Jolanta Kwaśniewska.
Czyli jedyną szansą, by wystawić Cimoszewicza jest porozumienie na lewicy?
To jest chyba jedyna droga, która może go skłonić do dalszej aktywności. Choć nawet w takiej sytuacji ostateczna decyzja pozostaje w jego rękach.
*Tomasz Nałęcz, polityk SdPl, rzecznik Cimoszewicza podczas kampanii prezydenckiej w 2005 r.