W najbliższym czasie Donald Tusk ma sięspotkać z Włodzimierzem Cimoszewiczem, który przepadł w niedawnych wyborach nowego sekretarza generalnego Rady Europy. Już wcześniej wicepremier Grzegorz Schetyna zapowiedział, że podczas tej rozmowy padnie jakaś propozycja dla byłego premiera. "Chcielibyśmy, aby nazwisko tego polityka w dobry sposób zostało wykorzystane przez Polskę" - zadeklarował Schetyna.

Reklama

Z informacji tygodnika "Wprost" wynika, że premier zamierza zaproponować Cimoszewiczowi stanowisko ambasadora w Waszyngtonie, Moskwie lub w Nowym Jorku. W tym ostatnim mieście Cimoszewicz reprezentowałby Polskę przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Niektóre z tych możliwości wymagałyby roszad na stanowiskach ambasadorskich.

Politycy Platformy zachwalają byłego premiera. "Włodzimierz Cimoszewicz ze swoimi kompetencjami byłby świetnym ambasadorem. Objęcie przez niego którejś placówki oznaczałoby dużą korzyść dla Polski" - uważa europoseł PO Krzysztof Lisek.

Włodzimierz Cimoszewicz może jednak odrzucić wszystkie trzy oferty. Powód? Pretensje związane z kampanią poprzedzającą wybór szefa Rady Europy. Z ustaleń "Wprost" wynika, że ma on za złe Tuskowi zbytnią bierność. Liczył, że premier weźmie go na rozmowę z Władimirem Putinem podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu wojny lub przynajmniej poruszy sprawę jego kandydatury.

Reklama