"Jest mi przykro, że takie zdarzenia miały miejsce w moim życiu osobistym i życiu mojej rodziny" - dodała Sawicka odpowiadając na pytanie sądu, czy przyznaje się do winy. Była posłanka partii Donalda Tuska oświadczyła, że ma nadzieję, iż proces "pomoże jej poznać prawdę, jak została w to wplątana".
Według Sawickiej, postawione jej zarzuty są nieprawdziwe, bo to agenci CBA - znani jej jako Marek Przecławski i Tomasz Piotrowski - mieli ją prowokować i inspirować do wypowiadania opinii, które teraz są kwalifikowane jako korupcyjne zachowania.
Otrzymane od agentów pieniądze, co prokuratura traktuje jako łapówkę za załatwienie działki na Helu, to według Sawickiej - pożyczka na kampanię wyborczą, którą zamierzała zwrócić. "Nie żądałam od burmistrza Helu korzyści - w maju 2007 roku nie znałam nawet burmistrza Mirosława Wądołowskiego i nie wiedziałam nic o żadnej działce na Helu" - mówiła przed sądem Sawicka.
"Nie nakłaniałam agentów CBA Marka Przecławskiego i Tomasza Piotrowskiego do przekazania burmistrzowi Wądołowskiemu korzyści. To oni nakłaniali mnie, bym wyraziła swoje stanowisko w wywołanym przez nich temacie" - zeznałą Sawicka. Przyznawała, że miały miejsce spotkania z udającymi biznesmenów agentami i toczyły się rozmowy na temat np. działki na Helu. "Ale to oni nakłaniali mnie do tego, abym wyraziła swoje stanowisko w temacie, o którym oni rozmawiali między sobą" - dodała.
Otrzymane od agenta pióro wieczne - jak powiedziała - traktowała jako "upominek towarzysko przyjacielski". "Agent Tomasz dostał wiele upominków ode mnie" - dodała.
Sąd nie zgodził się na bezpośrednie transmitowanie przez media rozpraw w procesie Sawickiej i współoskarżonym razem z nią byłego burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. Sędzia Marek Celej tłumaczył, że świadkowie nie powinni wiedzieć, co zeznawali inni, a transmisja telewizyjna uniemożliwiłaby to.
Adwokat Beaty Sawickiej, mecenas Mikołaj Pietrzak, zapowiadał przed procesem, że jego klientka chce składać obszerne wyjaśnienia "z podniesioną przyłbicą i przy otwartej kurtynie".
W październiku 2007 roku Sawicką zatrzymało Centralne Biuro Antykorupcyjne w momencie, gdy odbierała łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły tej sprawy nagłośnił szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 roku. Sawicka została wyrzucona z PO.
Cała sprawa wywołała wątpliwości polityków Platformy Obywatelskiej i części mediów dotyczących możliwego politycznego tła wielomiesięcznej operacji Biura wobec Sawickiej. Ona samatwierdziła, że padła ofiarą prowokacji udającego biznesmena agenta CBA "Tomasza Piotrowskiego", który miał związać ją ze sobą emocjonalnie.
Sawicka uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia podejmując wobec niej bezpodstawną inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński zaprzeczał tym zarzutom.
Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 roku przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za kaucją 300 tysięcy złotych. Poznańska prokuratura uznała za niewiarygodną wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów.
Była posłanka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tysięcy złotych korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej do 10 lat więzienia. Razem z nią o to samo oskarżono Mirosława W., byłego burmistrza Helu.