Wczoraj, na początku rozprawy w swoim procesie, Beata Sawicka przemaszerowała przez salę z czarno-białą kartką A4 ze zdjęciem agenta Tomasza. Podała je sędziom - relacjonuje dziś "Gazeta Wyborcza". Jak opisuje, z kilku metrów błysnęła postać 30-letniego bruneta w białej koszuli o urodzie południowca. "To zdjęcie potwierdza, że CBA wybrało taką osobę, która ma wszystkie cechy istotne dla mnie jako kobiety" - powiedziała Sawicka. Ale sąd jej przerwał, bo wizerunek agenta jest chroniony tajemnicą państwową. Dziś jednak tę tajemnicę łamie "Fakt".

Reklama

Jak czytamy w bulwarówce, Tomasz zaczynał karierę na początku lat 90. we Wrocławiu. Trafił do policji i patrolował ulice. Potem awansował do sekcji wywiadowczej. Gdy powstało Centralne Biuro Śledcze, przeniósł się do tej służby. W CBŚ zajmował się walką z mafią samochodową. Według "Faktu" policjanci tej sekcji starają się wyglądać jak złodzieje aut, żeby skuteczniej infiltrować gangi. Noszą drogie ubrania, firmowe dresy, złote łańcuchy i jeżdżą sportowymi samochodami.

"Kola” bardzo to lubił - wspominają wrocławscy policjanci. W czasie spotkań ze złodziejami Tomasz musiał bawić się w agencjach towarzyskich, szastać pieniędzmi w restauracjach i szaleć w nocnych klubach. Karierę w policji zakończył trzy lata temu - przeniósł się do nowo powstałego Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W CBA zajął się sprawą korupcji w samorządzie.

Cała Polska usłyszała o nim w październiku 2007 roku - przypomina bulwarówka. Wtedy CBA ujawniło nagrania z korupcyjnej afery z udziałem Beaty Sawickiej. Ówczesna posłanka PO popłakała się na konferencji prasowej. Potem opowiadała, że "przystojny agent Tomasz uwodził ją".

Jak ustalił "Fakt", agent Tomasz faktycznie robił wrażenie na kobietach. Był przystojny, świetnie się ubierał. Kupował w drogich butikach słynnych projektantów, jeździł sportowym porsche, mieszkał w luksusowym apartamentowcu. I zawsze miał przy sobie mnóstwo pieniędzy. Przedstawiał się jako właściciel dużej firmy. Oczywiście fikcyjnej.

"Fakt" opisuje też, jak agent Tomasz wziął na cel Weronikę Marczuk-Pazurę. Ta operacja trwała dwa lata. Według bulwarówki w międzyczasie agent poznał wiele osób związanych z show-biznesem i mediami. Jak dowiedział się "Fakt", gdy dwa tygodnie temu zatrzymano jurorkę "You Can Dance", na ludzi spotykających się z Weroniką padł blady strach.

"On działał metodycznie jak automat. Powoli zawierał nowe znajomości, tylko po to, by je później wykorzystać do swoich celów" - opowiadają. Teraz boją się, że oni też są na celowniku Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

>>> Czytaj więcej na e-fakt.pl