Z zeznań Tomasza M. wynika, że obawiał się on powtórki tragedii, która wydarzyła się w domu Barbary Blidy. Była minister, którą chciało zatrzymać ABW, miała zastrzelić się w łazience.

Reklama

Był już funkcjonariusz Biura zeznał, że w czasie zatrzymania w październiku 2007 roku Sawicka była spokojna. W pewnej chwili chciała skorzystać z toalety. "Obawiałem się, czy czegoś sobie tam nie zrobi, dlatego postanowiłem, by razem z nią do toalety weszła funkcjonariuszka CBA. Pani Sawicka tego nie chciała, ale nie widziałem innego wyjścia" - relacjonował Tomasz M. Potem CBA zaoferowało byłej już posłance odwiezienie do hotelu poselskiego.

Z zeznań Tomasza M., a także innego funkcjonariusza wynika, że Sawicka plątała się, tłumacząc, skąd ma przy sobie 50 tysięcy złotych. Pierwszemu z nich miała powiedzieć, że są to jej oszczędności, drugi zaś usłyszał, że są to fundusze na jej kampanię wyborczą.

Była posłanka chciała także, by o jej zatrzymaniu dowiedziała się Julia Pitera, a także senator PO i adwokat Robert Smoktunowicz.

Beata Sawicka odpowiada przed sądem za podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, a także przyjęcie 100 tysięcy korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej 10 lat więzienia. Obok niej na ławie oskarżonych zasiada zawieszony burmistrz Helu Mirosław Wądołowski.